Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84092

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wstęp - jakby ktoś nie czytał wcześniejszych historii.
Jestem stary facet, z brodą i siwiejącymi włosami.
Waga 85, wzrost 173 (bo to może być ważne).

Po kontuzji ręki postanowiłem pójść na siłownię i odbudować. Bloki na dowodzenie i odwodzenie, jeśli to kogoś interesuje.

Spokojnie sobie zaczynam po rozgrzewce...
Na luzie, serie po 30 i przerwa, bo nie chcę przeciążyć.

I nagle wokół mnie zebrało się - nie wiem co - sfora?
Dwóch ABS-ów, 4 istoty płci żeńskiej, które chodzą na siłownię nie wiem po co, po sweet-focię?
I komentują każde moje ćwiczenie.
Poczułem się niekomfortowo.

Ruszyłem się do obsługi lub "trenerów personalnych" - jak lubią się ostatnio nazywać.
Mówię jaki jest problem.
Nie, nie zwrócą mi za karnet, a w ogóle (to usłyszałem) "po ch@j przylazłeś?".

Czyli co? Mam stary dziadyga poradzić sobie z tymi byczkami? Przecież zbiorą mnie w najbliższej uliczce i rozsmarują po ścianach.

Dobra, niech będzie podstęp - rzuciłem "Widzicie panowie, że mam rękę niesprawną, ale może sprawdzimy się na nogi"
(podstęp polegał na tym, że przez 3 lata tańczyłem w AZS-ie, więc 4000 godzin "palce-pięta" potrafią nogi wyrobić)

Pierwszy odpadł przy 150, drugi przy 165 (pełen jestem podziwu, starał się). Dociągnąłem do 185.
Jakby wiedział, że swą lubą, która waży 150 kilo podnoszę razem ze swoją wagą, to może wcześniej by odpuścił.

I tego co dłużej wytrwał zapytałem: "To już OK, i mogę tu przychodzić?"
Myślę, że było to mądrzejsze niż pytać tfu... trenerów.

Generalnie rzecz jest o tym, że łatwiej przekonać dwóch ABS-ów, niż ludzi, którzy w celu pilnowania porządku są zatrudnieni.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (196)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…