Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84231

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja sprzed 10 lat, jak mieszkałam i studiowałam przez krótki czas w Toruniu. Wstęp będzie trochę długi, ale muszę naświetlić sytuację.

Był grudzień, ja w popłochu uciekałam z lokum wynajmowanego u sławnego swego czasu w mieście piernika pana Z. z Baśniowej.
Moje nowe mieszkanie było w starej kamienicy z przełomu XVIII i XIX wieku, niezbyt dobry wybór, ale przebierać nie miałam w czym. Jak mi powiedziała właścicielka, w mieszkaniu miał być internet, "tylko musi pani podpytać współlokatorów jak się podłączyć". Okazało się, że kłamała, bo umowa na dostarczanie internetu nie była w ogóle podpisana i nie było do czego "się podłączać".

Nowo poznana współlokatorka (Dominika) poinformowała mnie, że jeżeli chcę mieć stałe łącze internetowe, muszę podpisać umowę na 18 miesięcy i cena tej przyjemności to około 100 zł za miesiąc. Było to kompletnie nieopłacalne, bo cała trójka wcześniejszych lokatorów miała internet bezprzewodowy i całość musiałabym płacić sama, no i przez 18 miesięcy, a ja umowę najmu miałam podpisaną na 7 i nie zamierzałam raczej jej przedłużać. Dlatego też podpisałam umowę na bezprzewodowy.

Generalnie jeżeli chodzi o lokatorów, to było nas czworo, w tym nazwijmy go, Tomasz, który jest bohaterem tej historii. Kolega studiował na czwartym roku prawa i w mieszkaniu był dwa dni w tygodniu, w pozostałe bodajże jechał do swojego domu rodzinnego gdzieś pod Toruniem. Generalnie z nikim się nie kolegował, a i przychodził w większości tylko na noc. Jak wyjechał na przerwę bożonarodzeniową, tak go nie widziałam do połowy marca.

Przechodzimy do właściwej historii.

Pewnego dnia w marcu byłam sama w mieszkaniu - zbierałam się do wyjścia, gdy zadzwonił domofon. Stwierdziłam, że nie będę otwierać - ja się nikogo nie spodziewałam, do moich współlokatorów raczej nikt nie przychodził, a bez przerwy dobijali się do nas akwizytorzy i Świadkowie Jehowi. Po prostu wyszłam z mieszkania i chciałam normalnie opuścić klatkę, gdy zaczepiły mnie dwie dziewczyny, które dzwoniły.

Dziewczyny: Przepraszam, czy mieszkasz może w mieszkaniu 01 na parterze?
Ja: Tak, mieszkam.
D: Czy jest może w mieszkaniu ten chłopak, który wynajmuje pokój na końcu korytarza, przy kuchni?
J: Nie, nie ma. Ja go ostatni raz widziałam w grudniu, więc nie wiem nawet czy tu jeszcze mieszka czy może już wypowiedział umowę. A o co chodzi?

Dziewczyny spojrzały po sobie i opowiedziały, co je sprowadza - otóż mieszkały w lokalu 01 w poprzednim roku akademickim i stanęły przed takim samym problemem jak ja wprowadzając się - internetu ni ma, mimo że miał być. Podpisały umowę na internet bezprzewodowy w pomarańczowej sieci. Jak się wyprowadzały do lepszego lokum, gdzie internet miał być stały, internet bezprzewodowy stał im się zbędny, a że ileś tam płaciły, to wolały się go pozbyć. No i wpadły na w ich mniemaniu genialny plan - jak do mieszkania wprowadził się Tomasz, to umówiły się z nim, że dadzą mu wszystkie hasła, oprzyrządowanie itp, on będzie korzystał z internetu i za niego płacił w ich imieniu. Niestety mój współlokator okazał się niepokorny i co prawda z dziewczynami się umówił, ale jak przyszło co do czego to nie płacił. Wezwania do zapłaty przychodziły na adres mieszkania, w którym mieszkałam ja i Tomasz. Dziewczyny już oczywiście przebywały pod innym adresem i nic o ponagleniach nie wiedziały. No i w marcu skontaktowała się z nimi windykacja w sprawie zaległych płatności i kary umownej. No i dziewczyny zostały z problemem.

Ja osobiście wiem, że można się nie znać na prawie i nie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak cesja, ale nie wiem jak naiwnym trzeba być, by facetowi, którego pierwszy raz się widzi na oczy uwierzyć na gębę, że będzie płacił rachunki za umowę, której nie jest stroną. Może jakieś dziwne przekonanie, że skoro chłopak studiuje prawo, to będzie uczciwy i honorowy? Niestety nie wiem jak się koniec końców cała historia skończyła, wiem że do rozmowy z Tomaszem doszło i że próbował się wypiąć, ale niestety nie wiem jaki był finał całej sprawy. Fakt, że po dwudziestoparoletnich dziewczynach spodziewałam się więcej zdrowego rozsądku.

współlokator

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…