Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#84458

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nienawidzę pseudo-znawców i pseudo-obrońców praw zwierząt.

Mam psa, duża rasa, ale już stare bydlę. W przeliczniku na ludzkie ma już prawie 90 lat. Jakiś czas temu (kilka miesięcy) zobaczyłem, że coś mu rośnie na brzuchu. Byłem z tym u weterynarza, bardzo dobrego swoją drogą, bardzo mu ufam, już raz mi tego psa uratował. Weterynarz jednak uznał, że nie może tego wyciąć, bo pies jest tak stary, że prędzej nie przeżyje operacji, a okazuje się, że zmiana jest niegroźna.

Stosuję się więc do zaleceń i dodatkowo obserwuję co z tego będzie, jeżdżę na kontrole itp.

Głupi ja napomknąłem o tym koleżance na imprezie. Rozmawialiśmy o psach i dodałem też, że więcej już nie wezmę tak dużego psa, bo to kłopotliwe. Całą rozmowę usłyszał jej znajomy, którego praktycznie nie znam. Okazało się, że to jakiś pseudo-obrońca praw zwierząt. Wtrącił się, że jeśli ten weterynarz nie chce tego wyciąć, to powinienem szukać innego tak długo, aż znajdę takiego, który to wytnie. Argumenty, że np. starszym ludziom też nie wykonuje się za bardzo operacji, ani w sumie żadne inne argumenty nie docierały. Gościu zdecydował, że jeżeli nie będę "walczył o psa", to mnie zgłosi do obrońców praw zwierząt, że zaniedbuję psa i odmawiam jego leczenia.

Szczerze wątpię, żeby mi psa zabrali, skoro jeżdżę z nim regularnie do weterynarza, nie chodzi głodny, ani nic z tych rzeczy... Tyle, że gość mi po prostu nie daje spokoju. Poza zablokowaniu go wszędzie, wykorzystuje wspólnych znajomych do przekazywania mi wiadomości i pytania o psa. Ludzie, ja zwariuję.

PS. Pies jak na razie ma się bardzo dobrze, mimo wieku nadal żywy, wesoły i regularnie badany przez weterynarza.

impreza

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (194)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…