Wracamy znad morza w sobotę. Gorąco niemiłosiernie. Parkujemy na leśnym parkingu. Nagle słyszę, że ktoś krzyczy - halo ratunku! Mąż podszedł.
Okazało się, że starsze małżeństwo wracało też znad morza i pan źle się poczuł. Wysiadł z auta i zemdlał. Daliśmy im wodę. Pan odmawiał pogotowia. Pani tłumaczyła, że to problem, bo jak go zabiorą to kto po auto wróci, bo to daleko od domu. No i Pan będzie zły. Odpowiedziałam jej, że trudno, będzie zły, ale przynajmniej będą żywi.
Zadzwoniliśmy na 112, ale że pan odmawiał karetki to tylko mogli policję wysłać.
A jakby Pan zemdlał podczas jazdy i zabił nie tylko siebie, ale kogoś kto jechał obok albo z naprzeciwka?
Okazało się, że starsze małżeństwo wracało też znad morza i pan źle się poczuł. Wysiadł z auta i zemdlał. Daliśmy im wodę. Pan odmawiał pogotowia. Pani tłumaczyła, że to problem, bo jak go zabiorą to kto po auto wróci, bo to daleko od domu. No i Pan będzie zły. Odpowiedziałam jej, że trudno, będzie zły, ale przynajmniej będą żywi.
Zadzwoniliśmy na 112, ale że pan odmawiał karetki to tylko mogli policję wysłać.
A jakby Pan zemdlał podczas jazdy i zabił nie tylko siebie, ale kogoś kto jechał obok albo z naprzeciwka?
Dk 5
Ocena:
161
(173)
Komentarze