Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85022

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jeżdżę sporo na rowerze i zawsze ubolewam, gdy takie osobniki jak ten, o którym poniższa historia, psują opinię całemu środowisku.

Do rzeczy. Miejsce akcji: Lublin, ul. Wrotkowska w kierunku Dziesiątej i Bronowic. Opis sytuacyjny dla osób spoza Lublina: jest to niedawno otwarta droga, z wiaduktem nad torami kolejowymi i drogą dla rowerów puszczoną po południowej stronie, a zatem ja jadąc w swoim kierunku miałam ją po prawej stronie.

Przed wiaduktem skrzyżowanie, na skrzyżowaniu, na prawym pasie jako pierwszy stoi sobie suzuki swift, za nim, na samym środku pasa, rowerzysta na wypożyczonym rowerze miejskim.

Za nim ustawiam się ja, próbując ogarnąć dlaczego gość stoi na jezdni, chociaż obok ma elegancką DDR-kę. I pisząc elegancką mam na myśli to, że naprawdę nie ma się tam czego przyczepić- asfalt (nie wkurzająca i zarastająca kostka brukowa), dobrze porobione wjazdy, równa, niepozapadana nawierzchnia.

W pewnym momencie rowerzysta objeżdża suzuki po prawej stronie. Myślę sobie: może wjedzie na DDR-kę przez przejście. Nie, nic z tych rzeczy. Ustawił się obok samochodu, sięgnął do tylnej kieszeni w spodniach, wyjął paczkę fajek i w oczekiwaniu na zielone zaczyna palić.

Przez tylną szybę stojącego przede mną suzuki widzę, że kierowca (kobieta) wychyla się w prawo i przez otwarte okno rozmawia z rowerzystą. Rozmowy nie słyszałam, ale mogę się jedynie domyślać, że jej przedmiotem jest wyznaczona wzdłuż jezdni DDR-ka, na której cyklista powinien się teraz znajdować.

Wymiana zdań trwa jakiś czas, rowerzysta zaczyna coraz bardziej energicznie gestykulować.

W pewnym momencie wyciąga papierosa z ust i wrzuca do suzuki przez otwarte okno, a następnie, zanim jeszcze zapaliło się zielone, pocisnął przez skrzyżowanie na czerwonym i zaczął się powoli wtaczać na wiadukt.

Babka z suzuki najwyraźniej dosięgnęła do papierosa i wyrzuciła przez okno, zapaliło się zielone i ruszyliśmy.

Na wiadukcie nieciekawy manewr wyprzedzania gościa, który na dodatek jechał samym środkiem prawego pasa, a lewym ciągnął się sznureczek samochodów, więc siłą rzeczy ludzie z prawego musieli toczyć się prędkością rozwijaną przez wypożyczonego mieszczucha.

Pani z suzuki, jak się okazało, jechała mniej więcej w to samo miejsce co ja, więc na parkingu podchodzę i pytam czy są jakieś straty. Pokazała mi przypaloną w jednym miejscu tapicerkę i odetchnęła z ulgą, że papieros nie wpadł w jakieś miejsce, z którego ciężko byłoby go wyciągnąć.

Nie ogarniam. Ani idei jazdy jezdnią, kiedy obok jest droga dla rowerów, ani tak prymitywnego i niebezpiecznego zachowania, jak wrzucenie komuś tlącego się papierosa do samochodu.

Rowerzyści

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (131)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…