Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85200

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gotuje się we mnie. Świeża sprawa, ale myślę, że warto się nią podzielić - ku przestrodze i szczególnie teraz, w samym środku sezonu przeprowadzkowego.
Może być nieco niesmacznie, więc proszę nie czytajcie podczas jedzenia.

Nieco ponad tydzień temu wprowadziliśmy się z mężem do wynajmowanego mieszkania, w jednym z większych miast w Polsce.

W ciągu pierwszego dnia po przewiezieniu rzeczy wszystko było fantastycznie - widok z okna i ciepłe słoneczko wpadające do wnętrza mieszkania. Rozpakowujemy się, trochę sprzątamy (nie było zbyt czysto, ale nie alarmująco).

Wieczorem wchodzę do kuchni i... coś mi śmignęło po blacie! Trochę mnie zmroziło, ale pomyślałam, że to może muszka przeleciała, mróweczka jakaś zaplątana z zakupami uwolniła się i szuka ucieczki. Zgasiłam żarówkę, odczekałam chwilę i włączyłam światło. Znowu coś przebiegło w okolicach zlewu i schowało się pod uszczelką.

Wtedy nie udało mi się odnaleźć uciekiniera, ale już na drugi dzień miałam wątpliwą przyjemność poznać stałych bywalców tego mieszkania...
Jak się pewnie już domyślacie, okazało się, że nasze wymarzone lokum zasiedlają także karaluchy, a raczej (po konsultacji ze specjalistą) prusaki.

Telefon do właścicieli - oni są zaskoczeni, jest im wstyd i mamy wezwać fachowców, a oni pokryją koszty. Znalazłam więc po godzinie poszukiwań wolnego specjalistę, który zgodził się przyjechać tego samego dnia i przeprowadził dezynsekcję (dla zainteresowanych: oprysk i żelowanie). Pan powiedział jednak, że to pomoże, ale tylko wtedy, kiedy pozbędziemy się wszelkich dróg migracji tych robali i jeśli wszyscy w naszym pionie także się o to zatroszczą.

Mąż pojechał więc po specjalistyczny sprzęt - akryl, silikon, taśmy, pistolety, lekką ręką wydał około 500 zł. Zrobiliśmy błąd, bo nie skonsultowaliśmy tego z właścicielami, ale zależało nam na czasie. Mieliśmy poczucie, że jak szybko tego nie uszczelnimy, to one znowu przyjdą, a bardzo chcieliśmy wreszcie poczuć się jak w domu (plus na odpowiedź właścicieli trzeba było długo czekać, nawet czasami bardzo długo).

Stwierdziliśmy też, że to idealny czas na poznanie sąsiadów. Z zebranych wywiadów dowiedzieliśmy się, że popełniliśmy ogromny błąd...

Żeby naszkicować sytuację - zamieszkaliśmy w centrum miasta, w bloku z windą i z zsypem. Jedna z sąsiadek powiedziała nam, że bezpośrednio "pod nami" mieszkają ludzie, żeby oddać ich szczegółowo - drugiej świeżości. Podobno z ich okien robaki migrują po elewacji do innych mieszkań. Dodatkowo ktoś z wyższego piętra ma pluskwy i nie wygląda na to, że zamierza się ich pozbyć.

Jedna z sąsiadek walczy z tym problemem od wielu lat, ale ciężko cokolwiek z tym na dłuższą metę zrobić.

Po takich rewelacjach stwierdziliśmy, że nie będziemy narażać siebie, naszego psa i naszych rzeczy na straty zdrowotne i materialne. Powiedzieliśmy właścicielom, że się wyprowadzamy. Oni zrozumieli, powiedzieli, że nie będą robić problemów.

Zapytacie więc - gdzie tu piekielność?

Zapłaciliśmy wynajętemu przez właścicieli agentowi 2.000 zł. Kolejne 2.000 zł kaucji mieliśmy otrzymać z powrotem, ale UWAGA - pomniejszone o czynsz i zużyte media. Właściciele stwierdzili, że jednak nie oddadzą nam też kosztów dezynsekcji, bo przecież się wyprowadzamy, a mieliśmy je sobie odliczyć od kolejnej opłaty.

Stwierdzili, że przecież oglądaliśmy mieszkanie wcześniej, więc mogliśmy sami wszystko sprawdzić, czyli to trochę nasza wina, że w mieszkaniu, które wybraliśmy są prusaki...

Warto wspomnieć, że po ściągnięciu dolnej listwy z mebli w kuchni, było aż grubo od starych pancerzyków, nieczystości i zdechłych przedstawicieli gatunku karaluchów.

Obecnie jesteśmy w trakcie wyprowadzki i zastanawiamy się jak nie zabrać tego paskudztwa ze sobą. Łącznie jesteśmy stratni jakieś 5 tys. złotych (2 tys. prowizja agenta, plus koszty przeprowadzki, pranie w pralni samoobsługowej absolutnie wszystkiego i próba kosztów zalepienia wszystkich dziur w całym mieszkaniu).

Nasza rada? Nie bójcie się zaglądać w każdą dziurę, kiedy oglądacie mieszkanie! Róbcie wcześniej wywiady z sąsiadami (zakładając, że ktoś się otwarcie przyzna do "niedogodności"). Zwracajcie uwagę na takie szczegóły, jak np. malutkie kropeczki w rogu blatu (nie, to nie są kupki much). Jeżeli w bloku, w którym chcecie zamieszkać jest zsyp - bardzo prawdopodobne, że ten problem tam występuje.

Mam nadzieję, że komuś (te bardzo długie gorzkie żale) na coś się przydadzą.

wynajem mieszkania

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…