Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85640

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwielbiam uczyć złych ludzi pokory i szacunku.

Dzisiaj będzie popularny temat, czyli o wojującej feministce.

Historia dość stara, bo ze studiów. Otóż mieliśmy w grupie taką świrniętą laskę. Uroda 6/10, intelekt 0/10, kultura osobista 0/10. Wojująca feministka, lewaczka i zatwardziała mizoandryczka, co na każdym kroku podkreślała. Uczelnia z tych "otwartych i tolerancyjnych" toteż wykładowcom nie przeszkadzały potoki jadu jakie z siebie wylewała w kierunku mężczyzn i każdej kobiety, która się z nią nie zgadzała. Potrafiła przejąć wykład i nadawać swoje farmazony, a prowadzący nie śmiał jej przerwać.

Któregoś dnia zimą (wtedy jeszcze były w Polsce zimy) wychodzę po zajęciach, godzina 17 i ciemno, a tu na parkingu stoi cała moja grupa. Podchodzę, a to naszej ulubionej koleżance auto padło, a konkretnie akumulator, bo nie zgasiła świateł. Auto na tyle nowe by odpalanie z pychu nie pomogło i na tyle stare by nie było jeszcze pikacza, który informuje o niezgaszonych światłach. Kilku kolegów z grupy zgodnie z prawdą stwierdziło, że jedyne co może pomóc to kable rozruchowe, których niestety nikt przy sobie nie miał.

Wiedziałem, że teraz będzie ubaw.

Poszedłem do swojego auta, wyciągnąłem kable z bagażnika, pokazuję i pytam, choć wiem:
- Czy chodzi może o takie kable?
- Tak - mówi ktoś.
- Daj - mówi feministka.
- Daj to był chiński sprzedawca jaj - mówię ja.
Widzę zdziwienie i oburzenie na jej twarzy i po chwili słyszę:
- No daj bo muszę do domu jechać.
- Od początku roku [to był pierwszy rok na uczelni] mnie obrażasz, a teraz oczekujesz, że ci pomogę?
Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Włączyła się koleżanka:
- No nie bądź taki, daj jej te kable.
No to mówię:
- Przecież wiele razy mówiła, że mężczyźni są bezużyteczni i niepotrzebni, więc gdyby nas nie było to i tak nikt jej by tych kabli nie dał i musiałaby sobie jakoś poradzić. No to niech sobie radzi, a przede wszystkim niech nauczy się popierać swoje słowa czynami.
Po grupie przeszedł pomruk "mmmhm" co znaczyło mniej-więcej, że przyznają mi rację. W jednym koledze tylko odezwał się białorycerz:
- Dobra, nie p****l tylko daj te kable.
- Mowy nie ma, to będzie dla niej dobra lekcja szacunku do innych ludzi.
- Dawaj te kable albo sam je wezmę.
- Spróbuj - prychnąłem srogo, bo jego też systematycznie obrażała, a teraz on był gotów bić dla niej człowieka i łamać prawo. Białorycerz jednak wypękał i nie próbował zabrać mi kabli ani nic już nie powiedział. Patrzę na feministkę i widzę zaszklone oczy, a na twarzy wyraz totalnej bezsilności. Czas na ostatni akt tego dramatu. Mówię więc:
- Dobra, bo późno się robi, ciemno, zimno, jadę do domu - po czym dodałem z dobrodusznym uśmiechem - podrzucić kogoś gdzieś?

Wsiadłem do auta i odjechałem, z poczuciem spełnionego obowiązku.

Epilog.
Co się dowiedziałem nazajutrz. Feministka przez jakiś czas jeszcze zaczepiała ludzi na uczelni i pytała czy ktoś ma kable. Nikt nie miał. W końcu pojechała do domu komunikacją, a potem ktoś tam od niej z rodziny przyjechał z kablami i ogarnął auto. Niestety, ale niczego się nie nauczyła, bo zachowania swojego nie zmieniła.

PS: Tak, wiem, feministki i białorycerze napiszą, że fejk. To się nazywa wyparcie.

feministki lewactwo

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 266 (390)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…