Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85791

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sobota, późne popołudnie. Razem z małżonką wybraliśmy się do kina, mieszczącego się w galerii handlowej.

Dojeżdżając na miejsce moja żona zauważyła, że przed wejściem do galerii ktoś leży. Zatrzymałem samochód tak, żeby nie blokował drogi. Nikt na leżącego chłopaka nie zwracał uwagi, z wyjątkiem jednej dziewczyny, tak na oko 15-16 lat. Kiedy podszedłem do niej, szybko sprawdziłem co z leżącym - chłopak nieprzytomny, oddycha miarowo, ale czuć było alkohol. Zapytałem dziewczyny, czy wzywała pomoc. Odparła, że koledzy pobiegli do galerii po ochronę.

Najpierw zadzwoniłem na Straż miejską (dlatego, że już nie raz byłem świadkiem sytuacji, że pogotowie olewało takie zgłoszenia). Od dyżurnego dostałem polecenie wezwania pogotowia z zaznaczeniem, że to oni kazali zadzwonić. I faktycznie, rozmowa z dyspozytorem była ciężka. Dopiero po argumentach, że na polecenie Straży Miejskiej oraz że nie wiem czy wyczuwalna woń alkoholu, to przypadkiem nie przejaw cukrzycy, dyspozytor wysłał karetkę. Patrol Straży Miejskiej pojawił się na miejscu w mniej niż 5 minut. Pogotowie było dopiero po około 25 minutach. Przyjechali bez sygnałów, z sąsiedniej miejscowości - podobno w szpitalu w naszej miejscowości nie było wolnej karetki.

Później dowiedziałem się od znajomego ze Straży Miejskiej, że chłopak miał prawie 5 promili, i że był mocno wychłodzony.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dopóki ja i ta grupa młodzieży nie zareagowaliśmy, to każdy odwracał głowę. I tak, ochrona magicznie zniknęła.

centrum miasta galeria

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (220)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…