Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#85922

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni - niedoszli - pasażerowie samolotów.
Po świętach w Polsce wracałam samolotem do UK. Na lotnisku przy mojej bramce najpierw odbywała się odprawa pasażerów innego lotu, ale również do UK. Już prawie wszyscy przeszli, aż został jeden [P]asażer, który dyskutował o czymś z Panem z [O]bsługi. Ja i inni pasażerowie mojego lotu zaczęliśmy przysłuchiwać się rozmowie, która przebiegała mniej więcej tak:

[P]: Ja już wybieram numer do mojego managera i PAN będzie mu tłumaczył dlaczego jutro się nie stawię w pracy!
[O]: Nikomu nic nie będę tłumaczył. Mówiłem panu, że możemy zejść na dół, gdzie pomogę panu przebukować bilet.
[P]: Ale ja jestem operatorem maszyny i muszę jutro być w pracy! A pan mnie nie chce wpuścić na samolot!
[O]: Ponieważ spożywał pan alkohol i nie możemy pana wpuścić.
[P]: Nie przeczę, spożywałem...
[O]: Jak już mówiłem, zapraszam na dół...
[P]: Nigdzie nie idę! Proszę mnie przepuścić! Mam bilet i dokumenty. O, tutaj!
[O]: Proszę pana, kupując bilet zgadzał się pan na warunki przewozu, które wyraźnie mówią, że pasażer pod wpływem alkoholu nie zostanie wpuszczony na pokład.
[P]: Ale ja już latałem tyle razy! Muszę być jutro w pracy! Zaraz zadzwonię do mojego managera, a pan mu się będzie tłumaczył...

I tak chyba przez 15 min. Podziwiam cierpliwość pana z obsługi. W końcu piekielny pasażer chwiejnym krokiem podszedł do innej pani z obsługi:

[O]: Pani Kierowniczko... bardzo proszę... Ja jutro muszę być w pracy, a wy mnie nie chcecie przepuścić...

Pani "Kierowniczka" była mniej cierpliwa od kolegi i zaproponowała piekielnemu pasażerowi dobrowolne zejście na dół lub wezwanie ochrony. Po kilku minutach pijany pasażer zgodził się przynajmniej odejść na bok i umożliwić odprawę mojego lotu.

Ta piekielna sytuacja od razu przypomniała mi nieco podobną, której byłam świadkiem kilka lat wcześniej.
To samo lotnisko, ta sama bramka. Na ławeczce siedział wyraźnie zdezorientowany pan z mokrą plamą na spodniach w okolicy krocza.
Panie z obsługi zgłosiły ten fakt ochronie, która podeszła do owego pasażera. Pan podniósł głowę, spojrzał nieobecnym wzrokiem, po czym zapytał:

"To by jużżż wylądowaliśśśmyyyy....?"

Do tej pory zastanawiam się, jakim cudem ten pan przeszedł niezauważony przez kontrolę osobistą i graniczną.

Zastanawiam się też co w ogóle mają w głowach ludzie pijący przed lotem. Przecież wiadomo, że w transporcie lotniczym obowiązują żelazne zasady i żadne błagania, ani straszenie "managerem" nic tu nie pomogą... A potem trzeba dopłacać do nowego biletu i tłumaczyć się w pracy ze swojej nieobecności.

lotnisko

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (146)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…