O sprzątaniu po psie, od drugiej strony, bo zaczynam tracić cierpliwość.
Od pewnego czasu ma miejsce powszechne uświadamianie właścicieli psów o obowiązku sprzątania po nich. Moim zdaniem - słusznie, bo kup na trawnikach jest sporo, a sama również nie lubię niespodzianek na butach. Mam również czworonoga, po którym sprzątam.
Jednak zaczynam mieć dosyć regularnej wręcz nagonki, jaka, mam wrażenie, ostatnio panuje. Na moim osiedlu porozwieszane są kartki z przypomnieniem o jakże mało sympatycznym obowiązku (z przytoczonymi paragrafami, poważnie), w rozmowach zaraz po "mam psa", często pada pytanie o te nieszczęsne zbieranie kup, a nawet jest zaczepianie na ulicy przez przypadkowe osoby.
To ostatnie miało miejsce przed chwilą.
Jak wspomniałam, rozumiem problem i sama to zauważam i nie toleruję. Ale czy naprawdę każdego napotkanego właściciela psa trzeba teraz przepytywać, czy sprząta po nim? I to w sytuacji, gdy piesek stoi sobie grzecznie i napawa się zapachami na trawniku?
Ciężko jest cieszyć się spokojnym spacerem i ciszą dookoła, gdy ciągle ktoś przepytuje cię w ten sposób. Bo nie była to pierwsza taka sytuacja.
A jeśli jest to w porządku, to proponuję też pytać każdego kierowcę, czy ma wyregulowane światła, każdego właściciela domku jednorodzinnego, czym pali w piecu, w ogóle każdego przechodnia, czy nie smarka w rękaw, tylko kulturalnie w chusteczkę.
Dziękuję za uwagę.
Od pewnego czasu ma miejsce powszechne uświadamianie właścicieli psów o obowiązku sprzątania po nich. Moim zdaniem - słusznie, bo kup na trawnikach jest sporo, a sama również nie lubię niespodzianek na butach. Mam również czworonoga, po którym sprzątam.
Jednak zaczynam mieć dosyć regularnej wręcz nagonki, jaka, mam wrażenie, ostatnio panuje. Na moim osiedlu porozwieszane są kartki z przypomnieniem o jakże mało sympatycznym obowiązku (z przytoczonymi paragrafami, poważnie), w rozmowach zaraz po "mam psa", często pada pytanie o te nieszczęsne zbieranie kup, a nawet jest zaczepianie na ulicy przez przypadkowe osoby.
To ostatnie miało miejsce przed chwilą.
Jak wspomniałam, rozumiem problem i sama to zauważam i nie toleruję. Ale czy naprawdę każdego napotkanego właściciela psa trzeba teraz przepytywać, czy sprząta po nim? I to w sytuacji, gdy piesek stoi sobie grzecznie i napawa się zapachami na trawniku?
Ciężko jest cieszyć się spokojnym spacerem i ciszą dookoła, gdy ciągle ktoś przepytuje cię w ten sposób. Bo nie była to pierwsza taka sytuacja.
A jeśli jest to w porządku, to proponuję też pytać każdego kierowcę, czy ma wyregulowane światła, każdego właściciela domku jednorodzinnego, czym pali w piecu, w ogóle każdego przechodnia, czy nie smarka w rękaw, tylko kulturalnie w chusteczkę.
Dziękuję za uwagę.
Tam gdzie nerwy puszczają
Ocena:
48
(104)
Komentarze