Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86227

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielna służba zdrowia.

3 lata temu złapało mnie przeziębienie, które sobie przeszło w uporczywy kaszel w zasadzie bez innych objawów. Po jakoś dwóch tygodniach takiego kaszlu, że aż zakwasów w klatce piersiowej dostałam, udałam się w końcu do internisty.

Pani doktor mnie zbadała i wydała wyrok: osłuchowo czysto, kaszel jest od papierosów, rzucę palenie, to kaszel minie. No tak nie do końca mi się wydawało, że tak jest.

Po następnych dwóch tygodniach kaszel jeszcze gorszy, wracam do mojej pani doktor. I znowu: osłuchowo czysto, kaszel od papierosów.

Za tydzień wyjeżdżam na wcześniej wykupiony prywatnie pobyt w sanatorium. Dojechałam ledwo żywa. Na miejscu po przebadaniu: zapalenie oskrzeli, mocno zaawansowane, antybiotyk.

To byłby koniec tej historii ale...

Obecnie wiadomo, koronawirus. A ja po 10-dniowym pobycie w Edynburgu kaszlę jak wściekła. Jakieś 37,5 stopnia, więc bez dramatu, ale kaszel suchy, lekkie bóle mięśniowe. Co ważne, ZERO kataru.

Udałam się więc do pani doktor (tak, tej samej, zakładałam że przez te 3 lata się ogarnęła). Stwierdziła jakieś krostki w gardle, ogólny stan zapalny gardła. (Tym razem nic o rzuceniu palenia).
Oczywiście osłuchowo czysto.

Przepisała mi krople na katar dla alergików. Jak się sama doczytałam, nie wolno ich brać na infekcję wirusową, bo mogą pogorszyć. Przypominam zresztą: nie mam kataru.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 45 (89)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…