Parę ładnych lat temu spotykałam się z pewnym chłopakiem pochodzącym z miejscowości położonej na Podhalu.
Nie żebym coś do tego regionu Polski miała, bo trzeba przyznać, że spora część ludzi tam była bardzo gościnna i sympatyczna, bywały jednak od tego wyjątki, które czasem mocno mnie dziwiły. Ale że opisanie ich wszystkich zajęłoby sporo czasu, to opowiem o jednej takiej sytuacji, która mi się niedawno przypomniała.
Niedaleko domu mojego byłego stał sklep spożywczy. Nie żadna tam sieciówka, tylko zwykły sklep, głównie z artykułami spożywczymi, stanowczo zbyt drogimi, jak na ich jakość i niewielką ilość do wyboru, jednak nie było żadnego innego w pobliżu, więc od czasu do czasu chodziliśmy tam robić zakupy.
I tak też było pewnego dnia, kiedy wybrałam się do niego sama, bez mojego lubego. Kiedy przyszło do płacenia, spadło mi na ziemię 20 zł, co zauważyła klientka stojąca za mną - sądząc po rozmowach ze sprzedawczynią, chyba jej znajoma. Podziękowałam i podniosłam banknot. Na co pani sprzedawczyni zwróciła jej uwagę - na głos i przy mnie, żeby nie było - oj, Grażynko, ludzie to tak na pieniądze nie uważają. Kiedyś klientka upuściła 100 zł, wyobrażasz sobie? Ale nie oddałam jej, wzięłam sobie, a co!
W pierwszej chwili pomyślałam, że to był żart, ale po poważnym tonie wypowiedzi zrozumiałam, że chyba raczej nie...
Nie żebym coś do tego regionu Polski miała, bo trzeba przyznać, że spora część ludzi tam była bardzo gościnna i sympatyczna, bywały jednak od tego wyjątki, które czasem mocno mnie dziwiły. Ale że opisanie ich wszystkich zajęłoby sporo czasu, to opowiem o jednej takiej sytuacji, która mi się niedawno przypomniała.
Niedaleko domu mojego byłego stał sklep spożywczy. Nie żadna tam sieciówka, tylko zwykły sklep, głównie z artykułami spożywczymi, stanowczo zbyt drogimi, jak na ich jakość i niewielką ilość do wyboru, jednak nie było żadnego innego w pobliżu, więc od czasu do czasu chodziliśmy tam robić zakupy.
I tak też było pewnego dnia, kiedy wybrałam się do niego sama, bez mojego lubego. Kiedy przyszło do płacenia, spadło mi na ziemię 20 zł, co zauważyła klientka stojąca za mną - sądząc po rozmowach ze sprzedawczynią, chyba jej znajoma. Podziękowałam i podniosłam banknot. Na co pani sprzedawczyni zwróciła jej uwagę - na głos i przy mnie, żeby nie było - oj, Grażynko, ludzie to tak na pieniądze nie uważają. Kiedyś klientka upuściła 100 zł, wyobrażasz sobie? Ale nie oddałam jej, wzięłam sobie, a co!
W pierwszej chwili pomyślałam, że to był żart, ale po poważnym tonie wypowiedzi zrozumiałam, że chyba raczej nie...
Ocena:
68
(102)
Komentarze