Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86296

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wszyscy już mają dosyć słuchania o wirusie? Bo ja tak. Ale obawiam się, że to dopiero początek, a czemu?

W Londku, kiedy człowiek się podejrzewa o wirusa (znaczy kontakt miał), dzwoni i informuje. Oni pytają czy ma się gdzie izolować, czy potrzebuje maseczki. Jak potrzebuje, to mu ichnie lotne brygady sanepidu podrzucą. Nie będą się spieszyć, ze dwa dni im zejdzie, ale podrzucą. Wywiad przeprowadzą, z kim delikwent się widywał.
Faktem jest, że główne zalecenie brzmi: jak się źle czujesz, to siedź na tyłku i nie widuj ludzi", ale to akurat głupie nie jest.
Poza tym, jeżeli ktoś ma zdecydowane objawy, to mu te brygady przyjeżdżają i robią test. Znaczy starają się ludzi segregować, żeby nie użerać się z histerykami, ale mimo wszystko. A to właśnie WB ze swoim stukniętym Johnsonem była odsądzana od czci i wiary, bo nie walczą z wirusem.

Polska natomiast jest dumna jak paw ze swoich działań. Się zamknęli, zbadali ministrów i radośnie się chwalą w imię kampanii wyborczej.
Jednak moja mama zachorzała. Na razie nic strasznego, kaszle, ma temperaturę, ale stan dobry. Ale ma 82 lata. A cała rodzina lata w tę i nazad między Londynem, Berlinem, Dublinem. Teraz już przestaliśmy oczywiście, ale wiadomo, że wirus trzyma długo.
No więc dzwonimy do sanepidu. Pani nie wie, ona tu tylko telefony odbiera. Aha. No dobrze, jak szefowa przyjedzie to oddzwoni. Oddzwoniła! Cud. Fachowa z niej pomoc: "Proszę siedzieć w domu, pić mleko z miodem na gardło, a jak się ktoś źle czuje, to iść do rodzinnego." Ale co rodzinny pomoże? I jak pójdę do rodzinnego, to nie zarażę rodzinnego? "Oj, proszę pani, on już pewnie dawno zarażony w tej sytuacji!". Aha, biedny człowiek. No to telefon do rodzinnego: "A dajcie mi święty spokój, znaczy można przyjść, mogę nawet podjechać po pracy, ale poza paracetamolem niewiele mogę, nie odróżnię korona od przeziębienia na oko!" Nazad do sanepidu co w zasadzie dalej. "Nie wiem, proszę pani, nie mam pojęcia. Jak się pogorszy to do szpitala trzeba zakaźnego. My przyślemy karetkę... raczej. Znaczy nie mogę obiecać, lepiej na własną rękę... Powinni przyjąć, jak nie będą zbyt obłożeni". I oczywiście żadnego pytania o resztę domowników, o możliwości zarażania, nic.

Zdrówka życzę! Drapie mnie w gardle.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 116 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…