Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#86389

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam postanowienie, że nie będę pisać nic o tematyce około-wirusowej, ale oczywiście życie zweryfikowało moje postanowienia, i powstała poniższa opowiastka, zahaczająca o tzw. "godziny dla seniorów", czyli zakaz robienia zakupów dla osób poniżej 65r.ż. w godzinach 10-12.

Dziś rano stałam niedaleko wejścia do niewielkiego centrum handlowego, czekając na swoje zamówienie z knajpy obok. Po kilku minutach przed wejściem do CH pojawiła się policyjna "suka", z której wysiadło czworo policjantów, chodnikiem w ich stronę zmierzało dwóch strażników miejskich, a dwóch kolejnych strażników wyszło w tym momencie z rzeczonego CH, w towarzystwie starszej pracownicy jednego z działających sklepów. Zamienili za sobą kilka słów, z których wynikało, że w środku znajduje się jakiś mężczyzna, z powodu którego zostały wezwane służby, i wszyscy razem weszli do środka, znaleźć tego pana. Po ok. dwóch minutach od ich wejścia, z CH wyszedł mężczyzna na oko przed czterdziestką, podszedł do kobiety, która na niego czekała na zewnątrz, i oddalili się.

Gdy mnie mijali, usłyszałam fragment ich rozmowy, w którym gość mówił kobiecie, że miał problem ze znalezieniem toalety, ale w końcu mu się udało. Po kolejnych kilku minutach wyszli policjanci i strażnicy miejscy, stanęli między wejściem, a radiowozem, i gadali chwilę na temat wezwania. Z tej rozmowy dowiedziałam się, że jakiś pracownik CH wezwał służby do agresywnego mężczyzny, który robił rozróbę w środku. Niestety pana nie udało się znaleźć, ochrona ponadto twierdzi, że nic takiego nie zauważyli, i oni w sumie nie wiedzą dlaczego ktoś najpierw wezwał policję, zamiast wewnętrzną ochronę. Dodatkowo jedna policjantka powiedziała, że jadąc tu szykowali się na jakąś naprawdę grubą awanturę, bo dyspozytor mocno ich ponaglał, i kazał jechać na gwizdkach.
Część z tych rzeczy wiem z prywatnej rozmowy funkcjonariuszy, a część z "raportu", który jeden z policjantów przekazywał przez radio, jak się domyślam, dyspozytorowi. Nic dziwnego, czy piekielnego, jak na razie.

Ale! Kiedy służby odjechały, przed CH wyszły dwie jego pracownice. Jedna to starsza babka, która wcześniej wyszła ze strażnikami, i jak się okazało, również ta, która wezwała policję. Panie wyszły na papierosa, i rozmawiały na temat wydarzenia, którego części byłam świadkiem. I tu dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Dialog pani wzywającej (PW) z koleżanką (K) brzmiał mniej więcej tak:

(K): Ty, słuchaj, kto to wezwał policję?

(PW): No ja.

(K): A ten gość to naprawdę robił jakąś awanturę? Bo ja w sumie nic nie zauważyłam?

(PW): Nie, ale jakbym tak nie powiedziała, to by pewnie nie przyjechali, a już po 10 jest przecież!

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…