Pandemia pandemią, ale...
Jak wiadomo jestem belfrem (i to sędziwym dość - ponad 40 lat stażu) i nie poczuwam się do fałszywie pojmowanej solidarności zawodowej. Większość nauczycieli walcząc zębami i pazurami ukonstytuowała zajęcia online, po nocach oglądając szkolenia, śledząc webinary i desperacko szukając pomocy na YT.
Ja mam dobrze, moja szkoła od początku pracuje na GC, mamy normalne lekcje online, klasówki też się zdarzają i wszystko gra. Na korkach głównie pracuję online i to też działa. Ale to, czego dowiaduję się od swoich uczniów to istny horror.
Klasa z rozszerzoną matematyką w liceum. Nauczania online zero. Pani wysyła tematy z podręcznika (NOWE) i zadania do zrobienia. Tak, niejako przy okazji, informuje, że przez tydzień nie będzie nowości, bo jedzie sobie w góry. To za co tej pani płacą? Za jednego maila dziennie? To uczniowie mają sobie w ramach samokształcenia ogarnąć nowe i często skomplikowane zagadnienia. To po co szkoła, niech się sami uczą. Nie płacić zatem - czysta oszczędność.
Kanały dostępu. Nauczyciel ma sześć klas po 30 uczniów, a tu trzeba wystawić oceny (na podstawie czego?). Jeśli działa na Librusie, to czeka go ponad setka maili, które trzeba odebrać i na które trzeba odpowiedzieć. Gdyby było online, to wszystko dałoby się wyjaśnić w parę minut.
Dziwne przekonanie, że realizacja podstawy programowej zakończyła się w marcu, a ponieważ nie ma zajęć online, to cały czas miętolimy to samo. Mój wnuczek od marca robi wyłącznie działania na ułamkach zwykłych i dziesiętnych i już tym wręcz rzyga. Dziadkowie (matematycy) sami pchają program do przodu.
Niespójność zajęć. Fizyka jest na Teams, biologia na Messegerze, chemia na GC, a matematyka na Zoomie. Są nawet samobójcy pracujący na Discordzie z hejtem w czasie zajęć. Kto to jest w stanie ogarnąć? A jeszcze komputer się krzaczy, połączenie się zrywa, prąd wysiada i pada router...
To, że jeszcze jakakolwiek edukacja działa, to zasługa zapaleńców, a kupa nauczycieli traktuje pandemię jak wakacje i ma wszystko głęboko w sempiternie, Pan minister pręży pierś pod ordery i coś bąka o nauczaniu zdalnym od września. Może być cienko...
Jak wiadomo jestem belfrem (i to sędziwym dość - ponad 40 lat stażu) i nie poczuwam się do fałszywie pojmowanej solidarności zawodowej. Większość nauczycieli walcząc zębami i pazurami ukonstytuowała zajęcia online, po nocach oglądając szkolenia, śledząc webinary i desperacko szukając pomocy na YT.
Ja mam dobrze, moja szkoła od początku pracuje na GC, mamy normalne lekcje online, klasówki też się zdarzają i wszystko gra. Na korkach głównie pracuję online i to też działa. Ale to, czego dowiaduję się od swoich uczniów to istny horror.
Klasa z rozszerzoną matematyką w liceum. Nauczania online zero. Pani wysyła tematy z podręcznika (NOWE) i zadania do zrobienia. Tak, niejako przy okazji, informuje, że przez tydzień nie będzie nowości, bo jedzie sobie w góry. To za co tej pani płacą? Za jednego maila dziennie? To uczniowie mają sobie w ramach samokształcenia ogarnąć nowe i często skomplikowane zagadnienia. To po co szkoła, niech się sami uczą. Nie płacić zatem - czysta oszczędność.
Kanały dostępu. Nauczyciel ma sześć klas po 30 uczniów, a tu trzeba wystawić oceny (na podstawie czego?). Jeśli działa na Librusie, to czeka go ponad setka maili, które trzeba odebrać i na które trzeba odpowiedzieć. Gdyby było online, to wszystko dałoby się wyjaśnić w parę minut.
Dziwne przekonanie, że realizacja podstawy programowej zakończyła się w marcu, a ponieważ nie ma zajęć online, to cały czas miętolimy to samo. Mój wnuczek od marca robi wyłącznie działania na ułamkach zwykłych i dziesiętnych i już tym wręcz rzyga. Dziadkowie (matematycy) sami pchają program do przodu.
Niespójność zajęć. Fizyka jest na Teams, biologia na Messegerze, chemia na GC, a matematyka na Zoomie. Są nawet samobójcy pracujący na Discordzie z hejtem w czasie zajęć. Kto to jest w stanie ogarnąć? A jeszcze komputer się krzaczy, połączenie się zrywa, prąd wysiada i pada router...
To, że jeszcze jakakolwiek edukacja działa, to zasługa zapaleńców, a kupa nauczycieli traktuje pandemię jak wakacje i ma wszystko głęboko w sempiternie, Pan minister pręży pierś pod ordery i coś bąka o nauczaniu zdalnym od września. Może być cienko...
Ocena:
174
(184)
Komentarze