Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87036

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odnoszę wrażenie, że ktoś w MEN nie umie liczyć.
UWAGA: Bardzo długie

Co prawda mnie to już nie dotyczy bo uczyć w szkole przestałem już naście lat temu, ale realia szkoły - powiedzmy, że znam.

Wszystkie poniższe rozważania są na podstawie tego co znam - szkoła podstawowa, 4 równoległe klasy, ok 800 uczniów.


Więc rozbierzmy na części wytyczne MEN:

1. Do szkoły może uczęszczać uczeń bez objawów chorobowych sugerujących infekcję dróg oddechowych oraz gdy domownicy nie przebywają na kwarantannie lub w izolacji w warunkach domowych.

I teraz taka sytuacja - przychodzi do szkoły czwartoklasista (11 lat) - ma gorączkę i kaszle. I co z takim fantem zrobić? Do domu nie wróci, bo rodzice w pracy. Do szkoły nie wejdzie, bo nie wolno.

Druga rzecz - kto ma te dzieci przy wejściu sprawdzać?
Jakieś dofinansowanie na etat "sprawdzacza" są przewidziane?

2. Uczniowie nie powinni wymieniać się przyborami szkolnymi między sobą.

To rozumiem, że rząd zapewni pieniądze na zatrudnienie 32 osób, które będą tego pilnować?

3. Jeżeli pracownik szkoły zaobserwuje u ucznia objawy mogące wskazywać na infekcję dróg oddechowych, w tym w szczególności gorączkę, kaszel, należy odizolować ucznia w odrębnym pomieszczeniu lub wyznaczonym miejscu, zapewniając min. 2 m odległości od innych osób, i niezwłocznie powiadomić rodziców/opiekunów o konieczności odebrania ucznia ze szkoły (rekomendowany własny środek transportu).

Tu nie mam zastrzeżeń. To ma sens. Tylko:
- rodzice bardzo często nie odbierają telefonów ze szkoły
- niekoniecznie mogą w danej chwili po dziecko przyjechać
- o odrębnym pomieszczeniu można w szkole zapomnieć, no chyba że dzieciaka zamkniemy w łazience
- można wyznaczyć miejsce - na przykład na boisku szkolnym - ale kto ma się tym dzieckiem wtedy opiekować?
- a jak to nie będzie jedno dziecko, tylko czworo?

4. Zaleca się korzystanie przez uczniów z boiska szkolnego oraz pobyt na świeżym powietrzu na terenie szkoły, w tym w czasie przerw.

Też niby niegłupie. Tylko kto tych dzieci ma tam pilnować? O ile nauczyciele są w stanie ogarnąć korytarze szkolne (choć to też jest problem, bo trzeba się przygotować na następną lekcję) to nie wyobrażam sobie, żeby byli w stanie upilnować dzieci na terenie szkolnym o powierzchni 1 ha.
Ale ok. Można do tego zatrudnić te osoby "pilnujące" z punktu 2.
W sumie do sprawdzania na wejściu też je można zatrudnić.

5. Podczas realizacji zajęć, w tym zajęć wychowania fizycznego i sportowych, w których nie można zachować dystansu, należy ograniczyć ćwiczenia i gry kontaktowe.

Do zrobienia, nie mam zastrzeżeń. Choć nie wyobrażam sobie tego w szkołach sportowych - gdzie uczniowie są ukierunkowani na konkretne dyscypliny.

6. Należy wietrzyć sale, części wspólne (korytarze) co najmniej raz na godzinę, w czasie przerwy, a w razie potrzeby także w czasie zajęć.

Słuszne i racjonalne. W sumie też można do tego zatrudnić osoby z punktu 2. i 4. "Dzieci, nie wychodzimy z klasy, póki nie otworzę okien" (5 okien w klasie, jakaś minuta. Zamykanie następna minuta, bo w trakcie lekcji nie da się tego zrobić, bo trzeba pilnować, czy nie pożyczają sobie ołówków. Wyjście ze szkoły na dwór - 2 minuty, zwoływanie dzieci i powrót 3 minuty. I tak, macie dzieci 3 minuty przerwy! Tylko wypocznijcie dobrze!)

6. Uczeń nie powinien zabierać ze sobą do szkoły niepotrzebnych przedmiotów.

Czyli oprócz mierzenia temperatury na wejściu jeszcze sprawdzanie plecaków? A jak uczeń coś chce wnieść w kieszeni? To na osobistą?

7. Personel kuchenny i pracownicy administracji oraz obsługi sprzątającej powinni ograniczyć kontakty z uczniami oraz nauczycielami.

Zrozumiałe. Tylko jak ma ograniczyć kontakty pani wydająca jedzenie, albo woźna?

8. Należy ustalić i upowszechnić zasady korzystania z biblioteki szkolnej oraz godziny jej pracy, uwzględniając konieczny okres 2 dni kwarantanny dla książek i innych materiałów przechowywanych w bibliotekach.

Też ma sens. Tylko to znaczy, że trzeba dobudować do biblioteki dodatkowe pomieszczanie na "książki w kwarantannie".
I rozumiem, że panie bibliotekarki też nie powinny tych książek dotykać? To jak mają sprawdzić, czy właściwa książka wróciła i w jakim stanie?

9.W miarę możliwości rekomenduje się taką organizację pracy i jej koordynację, która umożliwi zachowanie dystansu między osobami przebywającymi na terenie szkoły, szczególnie w miejscach wspólnych i ograniczy gromadzenie się uczniów na terenie szkoły (np. różne godziny przychodzenia uczniów z poszczególnych klas do szkoły, różne godziny przerw lub zajęć na boisku) oraz unikanie częstej zmiany pomieszczeń, w których odbywają się zajęcia.

A to właśnie jest ten punkt, który mnie rozbił.

- różne godziny przychodzenia uczniów do szkoły. Wydaje się sensowne tylko policzmy. Załóżmy że na godzinę ósmą przychodzą klasy pierwsze. Czyli 100 uczniów i 100 rodziców, których też trzeba sprawdzić. Odpuśćmy sobie sprawdzanie plecaków. Mierzymy temperaturę. 10 sekund na przejście od osoby do osoby, wyzerowanie termometru i pomiar. 2000 sekund. Ale zaraz! przecież termometry bezdotykowe należy co 100 pomiarów skalibrować. Co zajmuje od 10 do 30 minut. Ale załóżmy że termometr z wyższej półki. Czyli mamy 2000 sekund + 20 minut - ok godziny.
Jest dziewiąta, zaczynamy lekcje z pierwszakami.

Pierwsze klasy weszły, wpuszczamy drugie klasy.
Procedura jak wyżej, jest godzina dziesiąta.

Trzecie klasy - 11:00.

Teraz pójdzie już szybciej, bo od czwartej klasy nie muszą odprowadzać rodzice.

Więc ósme klasy wchodzą o 13:30.

Nie mówiąc już o harmonogramie przerw - o ile w klasach 1-3 jest to do zrealizowania, to jak wyobrażacie sobie nauczyciela, który właśnie kończy lekcję, a następną ma z klasą, która skończyła przerwę 10 minut temu?

No i ostatnie - unikanie częstej zmiany pomieszczeń - skoro nie można na lekcję fizyki pójść do pracowni fizycznej etc, to może wszystkie lekcje prowadźmy na boisku szkolnym, albo przed szkołą, Podejrzewam, że będą równie (nie)użyteczne.


I taki mój wniosek - choć raczej podejrzenie - minister dostał polecenie, żeby dzieci poszły do szkoły i choćby skały sr@ły to je tam wepchnie.
Na te dodatkowych 30+ etatów niezbędnych do zrealizowania jego wytycznych nie rzuci nawet złotówki.
A czemu dzieci muszą iść do szkoły? Bo wtedy nie trzeba będzie wypłacać zasiłków opiekuńczych.

Ufff... Dziękuję jeśli ktoś doczytał, ale naprawdę musiałem to z siebie wyplumkać.

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (278)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…