#86948
Wygląda na to, że saga z tego wyszła, a ja naprawdę miałam nadzieję, że to już koniec... Niestety nie...
Do komornika jednak nie poszłam, głównie dlatego, że poszperałam, poczytałam i wyszło mi, że różnie to może być - skoro spłaca nawet po te 50 zł (a zaczął spłacać), komornik może uznać, że wywiązuje się ze spłaty zadłużenia na tyle, na ile jest w stanie, ogólnie uznałam, że więcej nerwów niż pożytku. Jednak idiota też poczytał co nieco (albo ktoś go uświadomił), i ze zdziwieniem odkrył, że rygor natychmiastowej wykonalności oznacza także to, iż od niespłaconej jeszcze kwoty rosną mu odsetki. Tak na marginesie - w życiu bym się nie upomniała o te odsetki, zresztą co, księgowego mam zatrudnić, żeby mi je wyliczył? No ale ponieważ "każdy sądzi według siebie", postanowił (idiota, nie hipotetyczny księgowy) wykonać mistrzowskie posunięcie.
Otóż złożył apelację. Cytuję: "Wnoszę, aby Sąd zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, aby rygor natychmiastowej wykonalności obejmował jedynie alimenty od daty ogłoszenia wyroku Sądu I instancji, natomiast abym wyrównanie zaległości od 15 lipca 2019r. do 30 czerwca 2020r. mógł spłacać na ręce matki dziecka w comiesięcznych ratach, po 50zł."
Czyli, ogólnie rzecz biorąc, chce, żeby Sąd "przyklepał" to, co ustaliliśmy, a w sumie raczej to, co mi wywrzeszczał przez telefon, a ja nie oponowałam i nie podjęłam żadnych kroków, aby to zmienić. Strzał w kolano tak piękny, że aż pokazowy. Już wyjaśniam dlaczego:
W uzasadnieniu jest przepiękne zdanie, które po prostu muszę zacytować: "Już po ogłoszeniu wyroku próbowałem ustalić z matką dziecka spłacanie powyższej zaległości w ratach, jednak moje próby nawiązania kontaktu pozostały bez odpowiedzi." No cóż, z dziką rozkoszą porobię screeny wszystkich moich wiadomości do niego, gdzie prosiłam o kontakt w celu ustalenia jakiegoś rozsądnego planu spłacania zaległości. Wiadomości konsekwentnie ignorowanych do czasu, aż padło magiczne słowo "komornik".
"Nie miałem również żadnego wpływu na długotrwałość postępowania w sprawie, a zatem na nawarstwianie się zaległości." Nie no, oczywiście, składanie odwołania na każdą decyzję Sądu absolutnie nie wpływa na długotrwałość postępowania. Nie wspomnę już o tym, że co prawda każdy liczy na jak najkorzystniejszy dla siebie wyrok Sądu (bo to moja racja, najmojsza, jak Sąd może jej nie uznać?), ale realnie myślący człowiek powinien wziąć pod uwagę, że jednak może wyjść inaczej, i przygotować się na taką okoliczność.
Argumentów typowo „z d*py” typu: „mam żonę na utrzymaniu” (ożenił się chyba ze trzy lata po naszym rozstaniu) nawet nie chce mi się komentować, bo kobieta nie jest ani chora, ani niepełnosprawna, po prostu wiecznie „szuka pracy”. No fajnie, abstrahując już od NASZEGO dziecka, to ja mam psa. Sunia starsza, schorowana, wymagająca dobrej (czytaj – drogiej) karmy i coraz częstszych wizyt u weterynarza. Weźmie to Sąd pod uwagę?
Ale generalnie rzecz biorąc, to zrobił rzecz genialną. Bo gdyby spłacał mi to zadłużenie po 50 zł, to nic bym nie mogła zrobić. Kwota nieco ponad 2 tys. zł, to dla komornika śmieszna kwota i śmieszny zarobek przy tym, nie chciałoby mu się z tym „bawić”, jeszcze w sytuacji, kiedy zadłużenie jest jednak spłacane. Żądając „przyklepania” tego przez Sąd, idiota spowodował, że:
- mogę się do tego ustosunkować – nie, nie zgadzam się na 50 zł/mies;
- jakąkolwiek decyzję Sąd podejmie, będzie ona miała też rygor natychmiastowej wykonalności – i z tym wyrokiem to już natychmiast wrednie lecę do komornika;
I nie, mimo wszystko nadal nie mam chęci typu: „zniszczę go”, „zapłaci mi za to”, „no teraz to ja mu pokażę!”. Ja po prostu chcę, żeby spłacił zadłużenie w alimentach w ROZSĄDNYCH ratach, i po to tylko pójdę do Sądu (moja obecność nie jest obowiązkowa).
Trzymajcie kciuki, aby nie było następnej części tej sagi...
Wygląda na to, że saga z tego wyszła, a ja naprawdę miałam nadzieję, że to już koniec... Niestety nie...
Do komornika jednak nie poszłam, głównie dlatego, że poszperałam, poczytałam i wyszło mi, że różnie to może być - skoro spłaca nawet po te 50 zł (a zaczął spłacać), komornik może uznać, że wywiązuje się ze spłaty zadłużenia na tyle, na ile jest w stanie, ogólnie uznałam, że więcej nerwów niż pożytku. Jednak idiota też poczytał co nieco (albo ktoś go uświadomił), i ze zdziwieniem odkrył, że rygor natychmiastowej wykonalności oznacza także to, iż od niespłaconej jeszcze kwoty rosną mu odsetki. Tak na marginesie - w życiu bym się nie upomniała o te odsetki, zresztą co, księgowego mam zatrudnić, żeby mi je wyliczył? No ale ponieważ "każdy sądzi według siebie", postanowił (idiota, nie hipotetyczny księgowy) wykonać mistrzowskie posunięcie.
Otóż złożył apelację. Cytuję: "Wnoszę, aby Sąd zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, aby rygor natychmiastowej wykonalności obejmował jedynie alimenty od daty ogłoszenia wyroku Sądu I instancji, natomiast abym wyrównanie zaległości od 15 lipca 2019r. do 30 czerwca 2020r. mógł spłacać na ręce matki dziecka w comiesięcznych ratach, po 50zł."
Czyli, ogólnie rzecz biorąc, chce, żeby Sąd "przyklepał" to, co ustaliliśmy, a w sumie raczej to, co mi wywrzeszczał przez telefon, a ja nie oponowałam i nie podjęłam żadnych kroków, aby to zmienić. Strzał w kolano tak piękny, że aż pokazowy. Już wyjaśniam dlaczego:
W uzasadnieniu jest przepiękne zdanie, które po prostu muszę zacytować: "Już po ogłoszeniu wyroku próbowałem ustalić z matką dziecka spłacanie powyższej zaległości w ratach, jednak moje próby nawiązania kontaktu pozostały bez odpowiedzi." No cóż, z dziką rozkoszą porobię screeny wszystkich moich wiadomości do niego, gdzie prosiłam o kontakt w celu ustalenia jakiegoś rozsądnego planu spłacania zaległości. Wiadomości konsekwentnie ignorowanych do czasu, aż padło magiczne słowo "komornik".
"Nie miałem również żadnego wpływu na długotrwałość postępowania w sprawie, a zatem na nawarstwianie się zaległości." Nie no, oczywiście, składanie odwołania na każdą decyzję Sądu absolutnie nie wpływa na długotrwałość postępowania. Nie wspomnę już o tym, że co prawda każdy liczy na jak najkorzystniejszy dla siebie wyrok Sądu (bo to moja racja, najmojsza, jak Sąd może jej nie uznać?), ale realnie myślący człowiek powinien wziąć pod uwagę, że jednak może wyjść inaczej, i przygotować się na taką okoliczność.
Argumentów typowo „z d*py” typu: „mam żonę na utrzymaniu” (ożenił się chyba ze trzy lata po naszym rozstaniu) nawet nie chce mi się komentować, bo kobieta nie jest ani chora, ani niepełnosprawna, po prostu wiecznie „szuka pracy”. No fajnie, abstrahując już od NASZEGO dziecka, to ja mam psa. Sunia starsza, schorowana, wymagająca dobrej (czytaj – drogiej) karmy i coraz częstszych wizyt u weterynarza. Weźmie to Sąd pod uwagę?
Ale generalnie rzecz biorąc, to zrobił rzecz genialną. Bo gdyby spłacał mi to zadłużenie po 50 zł, to nic bym nie mogła zrobić. Kwota nieco ponad 2 tys. zł, to dla komornika śmieszna kwota i śmieszny zarobek przy tym, nie chciałoby mu się z tym „bawić”, jeszcze w sytuacji, kiedy zadłużenie jest jednak spłacane. Żądając „przyklepania” tego przez Sąd, idiota spowodował, że:
- mogę się do tego ustosunkować – nie, nie zgadzam się na 50 zł/mies;
- jakąkolwiek decyzję Sąd podejmie, będzie ona miała też rygor natychmiastowej wykonalności – i z tym wyrokiem to już natychmiast wrednie lecę do komornika;
I nie, mimo wszystko nadal nie mam chęci typu: „zniszczę go”, „zapłaci mi za to”, „no teraz to ja mu pokażę!”. Ja po prostu chcę, żeby spłacił zadłużenie w alimentach w ROZSĄDNYCH ratach, i po to tylko pójdę do Sądu (moja obecność nie jest obowiązkowa).
Trzymajcie kciuki, aby nie było następnej części tej sagi...
sąd_rodzinny
Ocena:
112
(132)
Komentarze