Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87480

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od dawna czytam już piekielnych, ale dzisiaj... sama muszę się wygadać, bo aż mną trzęsie.
Ale od początku. Zwykle miałam jakiegoś pecha co do wynajmu pokoi. A to nieuczciwy właściciel oszukiwał na rachunkach nie chcąc ich pokazywać, a to znowu wścibska współlokatorka grzebiąca mi w rzeczach.

Raz trafiło się normalne i fajne mieszkanie, jednak nie nacieszyłam się nim długo, ponieważ niedługo idzie na sprzedaż, a na kupno póki co mnie nie stać, ani wynajem kawalerki.
Tak więc przystąpiłam do poszukiwań kolejnego pokoju. Tym razem szukałam go gdzieś blisko, broń panie bez właściciela i z najlepiej tylko drugą współlokatorką, która pracuje.

I voila, znalazłam w końcu takie, które spełniało te kryteria, przez co byłam jeszcze wczoraj cała szczęśliwa.
Umawiam się z Panem właścicielem na oglądanie. Mieszkanie super, dopytuje o opłaty, wszystko się zgadza.
Pan właściciel pojawił się jednak z żoną, którą już mniej wzbudziła moją sympatię. Zaczęło się od tego, że przy podpisywaniu umowy zadawała tysiące pytań. A to gdzie pracuję, a to czy mam chłopaka, a czy chłopak pracujący, a skąd pochodzi, a dlaczego wyprowadziłam się z poprzedniego mieszkania itd.
Ale jeszcze wszystko wydawało mi się być ok, pomyślałam, ot może troszkę wścibska, ale i tak nie będzie tam mieszkać, więc podpisałam umowę.

Pochwaliłam mieszkanie i pokój, na co pan właściciel powiedział, że duże łóżko, co jego żona natychmiast musiała sprostować ze znaczącym uśmiechem "ale jednoosobowe".
Przy tym powiedziała jeszcze, że pokój nie jest zamykany, bo w W TYM MIESZKANIU pokoje nigdy nie są.
Na koniec nastąpiło jeszcze najlepsze, kiedy już zbierałam się do wyjścia- oznajmiła, że będą nas odwiedzać z oczywiście bardzo miłym uśmiechem.

Ja, niestety jak to ja, nie lubię niestety wdawać się w konflikty, co zdaje sobie sprawę, że czasem jest moją wadą, przy tym byłam zestresowana całą tą umową, więc nie powiedziałam nic.
Dopiero, kiedy wyszłam z mieszkania dotarło do mnie, że może to oznaczać niezapowiedziane wizyty. Tylko dlaczego powiedziała mi o tym po fakcie, kiedy już stałam w progu?
Nie ma co, jutro dzwonię żeby powiedzieć właścicielowi grzecznie acz stanowczo, że wizyty ok, ale tylko zapowiedziane i że mój chłopak nie będzie nocował, ale zamierza czasem mnie odwiedzać. Jak nie to wypowiadam pokój...
Czy ja nie mogę trafić na normalne mieszkanie. Sama dzisiaj nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
Aha, nie wspomniałam, że nie jestem już w wieku licealnym, a mam prawie 30 lat, więc czasy obozów czy akademików mam już dawno za sobą.
W każdym razie już czuję, że czekają mnie niedługo poszukiwania kolejnego pokoju.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 121 (141)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…