Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#87504

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie krótko, choć na temat mojej mamy mogłabym pisać i pisać, a właściwie o toksycznych relacjach z nią.

Tak w wielkim skrócie, w dzieciństwie wiele razy wyzywała mnie od najgorszych, a nawet biła i niestety nie były to klapsy, czy nawet lanie pasem...
Ale ok, dzieciństwo minęło, jak poszłam na studia wyprowadziłam się i mieszkam osobno DO TEJ PORY, ale... niestety nadal często ma ona na mnie bardzo destrukcyjny wpływ.
Z jednej strony mam do niej ogromny żal, ze zmarnowała mi dzieciństwo, wpędziła w nerwicę, sprawiła, że zaczęłam wybierać toksycznych facetów, co uświadomiła mi pewna bardzo mądra pani psycholog, bez niej nadal pewnie nie zrozumiałabym wielu rzeczy.
Mam też oczywiście wyrzuty do samej siebie, że nie byłam na tyle silna żeby się wcześniej od jej wpływu uwolnić. Wiem, jestem dorosła i też mam spory wpływ na swoje życie, ale pewne rzeczy jak ona i długi (zbyt długi) związek z moim byłym mnie złamały od środka i odczuwam tego skutki do dziś.
Na szczęście od pewnego czasu, odkąd zaczęłam terapię i interesować się rozwojem osobistym, staram się powolutku zmieniać swoje życie.

Także mogłabym pisać o wielu toksycznych sytuacjach z nią w roli głównej, ale opiszę sytuację z dzisiaj, bo jak nie to zaraz chyba wybuchnę, a nie bardzo mam się komu zwierzyć na żywo- poza jednym prawdziwym przyjacielem, ale nie chcę go zadręczać bo ma swoje, niemniej poważne problemy w ostatnim czasie.
Żeby nie było- nie uważam też mojej matki za zło wcielone, uważam natomiast, że sama ma ze sobą poważne problemy, co próbuje i zawsze próbowała przekładać na mnie.

Ale ok, przechodząc do dzisiejszej sytuacji. Usłyszałam przypadkiem jak opowiada koleżance przez telefon o mojej, jej zdaniem dziwnej diecie i pewnej kwestii dotyczącej mojego związku, która miała być tajemnicą i ją o to prosiłam.

Usiadłam wieczorem w kuchni i poprosiłam ją na tyle ile spokojnie mogłam, żeby tego nie robiła.
Na co ona, cała zdenerwowana zaczęła krzyczeć, że jestem bezczelna.
Wtedy powiedziałam wprost, że tak! Od tej pory będę mówić o swoich odczuciach wprost, bo mam do tego prawo i to ona podnosi w tym momencie głos, a w ogóle mam zamiar stać się pewną siebie kobietą i nad tym pracuję.
I... to był dla niej cios w samo serce, bo nigdy nie chciała żebym była zbyt niezależna, czy to wyprowadzałam się na studia, do pracy, czy przyprowadziłam pierwszego chłopaka, a nawet następnych.
Zaczęła więc krzyczeć, że mam ją zostawić bo to co mówię jest dla niej bolesne i jeśli chcę być "pewną siebie kobietą"- co powiedziała z pewną drwiną, to nie w tym domu- mimo,że przyjechałam w odwiedziny i jak pisałam wcześniej nie mieszkamy razem.

Napiszcie proszę co o tym sądzicie, może to ja faktycznie w czymś przesadziłam w tej rozmowie? Chciałabym się od niej odciąć, ale dotarło do mnie, że jestem od niej uzależniona emocjonalnie. Choć teraz w trakcie terapii zaczynam sobie coraz więcej rzeczy uświadamiać i oby udało mi się wytrwać w tych zmianach.
Co nie zmienia faktu, że dzisiaj mnie nieźle wyprowadziła z równowagi, choć były z jej udziałem sytuacje o wiele gorsze, ale nawet nie mam siły dzisiaj o nich wspominać...

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (47)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…