Ogólnie rzecz biorąc jestem bardzo negatywnie nastawiona do nauczania religii w szkołach. Uważam to za marnowanie czasu uczniów, według mnie powinny być szkółki niedzielne i koniec.
Moja rodzina nie jest wyznaje katolicyzmu chociaż są chrześcijanami (ja nie, ja jestem gdzieś między byciem agnostyczką i ateistką). W ramach tego moja siostra została zapisana na religię w drugiej klasie, czyli w wieku w sam raz do komunii.
Tylko, że moi rodzice nie byli zbytnio zainteresowani komunią dziecka. Pani katechetka próbowała wykorzystać barierę językową mojej mamy, która, chociaż radzi sobie w języku, polega na słowach i tematach odbiegających od codziennych. Dowiedział się ojciec, który już po polsku rozumie bardzo dobrze, nie był zadowolony. Dosadnie powiedział katechetce, że młoda nie będzie przystępować do komunii i koniec kropka.
Przez kolejne dwa miesiące młoda skarżyła się, że pani od religii jest dla niej złośliwa i jakoś bardziej surowa niż dla innych dzieci. Młoda święta nie jest, więc pierwsze przypadki zostały troszkę przez rodziców zignorowane, ale po którymś razie nie można było dzieciaka zignorować. Siostra została z religii wypisana, żeby w miarę pokojowo załagodzić sytuację.
Niestety okazało się, że to panią katechetkę tylko rozzłościło mocniej. Zdarzyło się, że jedna z nauczycielek młodej poszła na zwolnienie, młoda ma zastępstwo z panią katechetką.
Była to lekcja pierwsza, młoda zaspała, dojechała na styk, w zamieszaniu zapomniała zmienić buty. Pyta więc panią czy może wyjść zmienić buty.
Pani katechetka oznajmiła, co następuje:
- Nie, bo ona nie zostawi całej klasy, żeby jednego dziecka pilnować. - Brzmi sensownie, powiecie! No, tylko, że szafka z butami stoi dosłownie koło drzwi od klasy, wystarczyło chociażby drzwi zostawić otwarte.
- Młoda chyba się powinna cofnąć do przedszkola, skoro nie umie jednej rzeczy zrobić sama. - No tak, bo przecież dziecku się nie może zdarzyć czegoś zapomnieć tragedia.
- Młoda nie może wyjść zmienić butów, ale nie będzie brudzić podłogi i ma zdjąć buty w tej chwili. - No i kazała młodej zdjąć te buty i siedzieć z nogami na linoleum. Pomijając już to, że podłoga pewnie zimna to młodej było po prostu wstyd. Wróciła tego dnia do domu i od razu się rozpłakała.
Następnego dnia pani dyrektor miała spotkanie pierwszego stopnia z ojcem. Ponoć było dość nieprzyjemnie, ale skutek osiągnięty. Katechetka została zjechana od góry do dołu przez dyrekcję.
Moja rodzina nie jest wyznaje katolicyzmu chociaż są chrześcijanami (ja nie, ja jestem gdzieś między byciem agnostyczką i ateistką). W ramach tego moja siostra została zapisana na religię w drugiej klasie, czyli w wieku w sam raz do komunii.
Tylko, że moi rodzice nie byli zbytnio zainteresowani komunią dziecka. Pani katechetka próbowała wykorzystać barierę językową mojej mamy, która, chociaż radzi sobie w języku, polega na słowach i tematach odbiegających od codziennych. Dowiedział się ojciec, który już po polsku rozumie bardzo dobrze, nie był zadowolony. Dosadnie powiedział katechetce, że młoda nie będzie przystępować do komunii i koniec kropka.
Przez kolejne dwa miesiące młoda skarżyła się, że pani od religii jest dla niej złośliwa i jakoś bardziej surowa niż dla innych dzieci. Młoda święta nie jest, więc pierwsze przypadki zostały troszkę przez rodziców zignorowane, ale po którymś razie nie można było dzieciaka zignorować. Siostra została z religii wypisana, żeby w miarę pokojowo załagodzić sytuację.
Niestety okazało się, że to panią katechetkę tylko rozzłościło mocniej. Zdarzyło się, że jedna z nauczycielek młodej poszła na zwolnienie, młoda ma zastępstwo z panią katechetką.
Była to lekcja pierwsza, młoda zaspała, dojechała na styk, w zamieszaniu zapomniała zmienić buty. Pyta więc panią czy może wyjść zmienić buty.
Pani katechetka oznajmiła, co następuje:
- Nie, bo ona nie zostawi całej klasy, żeby jednego dziecka pilnować. - Brzmi sensownie, powiecie! No, tylko, że szafka z butami stoi dosłownie koło drzwi od klasy, wystarczyło chociażby drzwi zostawić otwarte.
- Młoda chyba się powinna cofnąć do przedszkola, skoro nie umie jednej rzeczy zrobić sama. - No tak, bo przecież dziecku się nie może zdarzyć czegoś zapomnieć tragedia.
- Młoda nie może wyjść zmienić butów, ale nie będzie brudzić podłogi i ma zdjąć buty w tej chwili. - No i kazała młodej zdjąć te buty i siedzieć z nogami na linoleum. Pomijając już to, że podłoga pewnie zimna to młodej było po prostu wstyd. Wróciła tego dnia do domu i od razu się rozpłakała.
Następnego dnia pani dyrektor miała spotkanie pierwszego stopnia z ojcem. Ponoć było dość nieprzyjemnie, ale skutek osiągnięty. Katechetka została zjechana od góry do dołu przez dyrekcję.
katechetka szkoła
Ocena:
161
(177)
Komentarze