Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87644

przez (PW) ·
| Do ulubionych
We wrześniu zmieniłam mieszkanie - przez dziewczynę współlokatora, która ponoć za zgodą właściciela wprowadziła się do niego. Dokładniej wyprowadziłam się z poprzedniego mieszkania z powodu pozostawania na kilka dni krwi na sedesie.
W poprzedniej historii wspomniałam o kilku małych piekielnościach związanym z nowym lokum - należy do nich Pioter (imię prawdziwe), który jest materiałem na kilka historii. Wcześniej traktowaliśmy go jako kogoś w rodzaju nadwornego błazna. Ot bardziej się z niego śmialiśmy niż przejmowaliśmy się jego wybrykami. Nawet z dnia, kiedy po gościa przyjechała policja. Ale o tym może w innej historii;).

W dzisiejszej historii ważne jest to, że pod koniec roku wyprowadziła się z rożnych powodów, powiedzmy Asia. Co istotne, u Asi, nieco częściej niż pozwala na to regulamin, nocował chłopak. Mnie to nie przeszkadzało, jedynie chłopak z sąsiadującego coś tam na ten temat bąknął (ich pokoje powstały z jednego dużego, a w ścianie je dzielącej jest dziura, przez którą przechodzi jeden długi kaloryfer - nie dziwie się, że kochająca się para za taką „ścianą” sprawiała, że czuł się niekomfortowo), ale, z tego co wiem, nic z tym faktem nie zrobił. Za to po wyprowadzce Asi, Pioter z dumą w głosie pochwalił mi się, że złożył zarządcy mieszkania donos o jej gościu. Ja się tylko uśmiechnęłam, bo z Asią się polubiliśmy i doskonale znam motywy opuszczenia przez nią mieszkania i one z owym donosem nie miały nic wspólnego.

Aktualnie u Piotera już drugi tydzień nocuje pewna „dama”. Nasze podejście jest podobne - dopóki jej obecność nie wpływa na naszą egzystencję, dopóty mamy to gdzieś. Problem zaczął się, kiedy w obecności „damy” na prośby o ściszenie muzyki reagował zwiększając jej głośność na taką, że słyszałam ją w pokoju piętro wyżej, który wcale nie znajduje się dokładnie nad jego nad jego trollnią (dosłownie - zastawiamy się czasem czy nie trzyma tam czegoś martwego;)). Wiem, że pokłócił się z innym lokatorem o to, który to z kolei delikatnie zapytał nadzorcę o nową lokatorkę - wszak czekamy na kogoś na miejsce Asi. Może to ta "dama" akurat;). Dowiedziałam się o tym później.

Dziś ja nie wytrzymałam.
W nocy z piątku na sobotę, w budynku poszła rura, która znajdowała się akurat w naszej łazience. Pomijam już, że Pioter "przespał" naszą ponad dwugodzinną walkę z wodą, żeby nie zalała pokoi na dole (w sumie ja się sfrajerzyłam, bo mojego pokoju i tak by nie zalało:p). Pewnie przez muzykę nie słyszał łącznie sześciu klnących pod jego drzwiami;). Pioter przebudził się dopiero po wyjściu hydraulików. Finał jest taki, że nasz pion nie ma wody do poniedziałku. No cóż, życie. Każdy dziś (sobota) zaopatrzył się w zapas wody w butelkach, którą na przykład spłukujemy toaletę, ale generalnie staramy się chodzić do pobliskiego centrum handlowego (5 minut spacerkiem). Rano zastałam sedes pełen moczu i po brzegi wypchany papierem (stad zakładam, że to "dama", ale kto wie...). Spłukałam to wodą, która mi została po umyciu naczyń. Pół dnia śmieszkowaliśmy, że dobrze, że to tylko siki.
Pomijając ryzyko zapchania toalety, tak trochę wstyd, że cały dzień po chacie kręcą się hydraulicy, a z toalety wali szczochem. Ja wiem, że nie takie rzeczy wąchają, ale jednak...

Po zajęciach byłam umówiona z siostrą, że wezmę u niej prysznic. Kiedy wbiegłam do łazienki uderzył mnie smród kału. Po otwarciu klapy sedesu moim oczom ukazał się podobny widok, co rano. Z tą jednak różnicą, że muszla była cała w g*wnie. Papier na wierzchu nawet nie nosił śladów wody. Okazało się, że ostatnią osobą w łazience była „dama”, która na mój krzyk wybełkotała tylko, że "nie ma jak spłukać". Odpowiedziałam jej tylko, że inni sobie jakoś do poniedziałku muszą radzić i wyszłam.

Kuffa mać. Od rana wiedzieli, że awaria to grubsza sprawa i udawanie, że jest inaczej nic nie da, bo od rana w mieszkaniu są fachowcy z bardzo głośnymi narzędziami. A wygląda na to, że spłukać się dało sądząc po aktualnym stanie sedesu.

Właśnie wysłałam oficjalnego maila do zarządcy o dodatkowym lokatorze (przypominam jego donos z początku historii), paleniu w mieszkaniu, notorycznym zakłócaniu ciszy nocnej i wizycie policji (co swoją drogą było bardzo zabawne, a i dało nam asa do rękawów - wszak nikt nie wie co się może zdarzyć). Poinformowałam też o tym współlokatora, który kilka dni temu pokłócił się z Pioterem - okazało się, że wysłał analogicznego maila.

Czeka mnie ciekawa niedziela. Oby tym razem bez papieżaka...

Wynajem

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…