Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87679

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio coś mam pecha do piekielnych sytuacji. Jestem programistą i pracuję w software housie. Gdy zaczynałem w nim pracę zostałem przydzielony do grupy, która już praktycznie kończyła swój projekt. Gdy tylko się wdrożyłem i poznałem flow pracy w tej firmie, została mi przydzielona własna drużyna i projekt. Niestety jakiś miesiąc temu manager pierwszego projektu złożył wypowiedzenie. Szefostwo firmy stwierdziło, że zamiast szukać kogoś nowego to ja zajmę się dalszym rozwojem tego programu (w końcu jakiś czas nad nim pracowałem). Natomiast na moje miejsce wyznaczono programistę z mojej starej grupy.

Zwykle tworzyliśmy oprogramowanie na zlecenie, jednak projekt jakim miałem się zająć był przeznaczony na sprzedaż i tak się nie fajnie złożyło, że niedawno ktoś go kupił, więc czasu na wdrożenie się miałem dość mało.

Całym etapem sprzedaży zarządzał były manager, jednak szkolenia dla pracowników miałem przeprowadzić ja. Program kupiła dość mała firma, licząca raptem 13 pracowników. Na samym początku przeprowadziłem szkolenie dla dwóch administratorów. Tutaj poszło z górki. Tydzień później, gdy program stał już na serwerze należącym do klienta miałem poprowadzić szkolenie z obsługi programu dla pozostałych pracowników. Niby człowiek sobie myśli, że ma do czynienia z dorosłymi ludźmi, ale serio sprawniej by mi poszło przeszkolenie grupy uczniów z podstawówki niż tych ludzi.

- Umówieni byliśmy na godzinę 10:00, pierwsze osoby na teams zaczęły się pojawiać około 10:20. Zanim wszyscy dotarli zrobiła się prawie 11.
- Pojawienie się wszystkich ni jak nie oznaczało jeszcze początku szkolenia. Najpierw trzeba było sobie porozmawiać, a to ktoś wyskoczył sobie kawkę zrobić, a to Pani musiała dziecko przewinąć. Próbowałem zacząć szkole jakieś 10 razy. Gdy mi się w końcu udało dobijała już 11:30.
- To, że zaczęliśmy spotkanie nie oznacza, ze rozmowy się skończyły. One tylko przeniosły się z czatu głosowego na tekstowy.
- Co jakiś czas jednak ktoś starał się sprawiać wrażenie zaangażowanego w szkolenie i zadawał pytanie. W większości przypadków odpowiedź na to pytanie omawiałem dosłownie przed chwilą, lub było kompletnie bezsensowne. Przez całe szkolenie naliczyłem aż dwa sensowne pytania.
- Gdy wybiła 15:00 (zaplanowany koniec szkolenia) zaczęły się narzekania. Moje tłumaczenie, ze zaczęliśmy z prawie 2 godzinnym poślizgiem było oczywiście olewane.
- Około 16:00 jedna z Pań stwierdziła, że to jakaś kpina i ona nie będzie siedzieć po godzinach i wyszła ze spotkania. A z nią kilka innych osób. Na spotkaniu oprócz mnie pozostały trzy osoby, ale podejrzewam, ze ich od dawna już nie było. Do końca szkolenia nie padło żadne pytanie, czat tekstowych był głuchy a gdy się żegnałem to nie odpowiedział kompletnie nikt.

Dzisiaj dostałem email od prezesa tej firmy (sam nie był na szkoleniu) z listą ponad 30 pytań od swoich pracowników i zażaleniem na jakość szkolenia. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, ze wszystkie zagadnienia związane z tymi pytaniami były omawiane. W odpowiedzi załączyłem plan szkolenia jak i udostępniłem nagranie z niego*.

Jeśli cała ich praca wygląda jak to szkolenie to ja się zastanawiam jakim cudem ta firma jeszcze prosperuje. Na odpowiedź jej prezesa czekam.

*o nagrywanie szkoleń poprosił sam prezes podczas podpisywania umowy, więc nie informowałem pracowników o tym, że są nagrywani. Same nagrania miałem zamiar zgrać na płyty i wysłać pocztą (swoje ważyły), ale postawiony pod murem wrzuciłem je na moją firmową chmurę.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…