Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87835

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #87735 zainspirowała mnie do opisania... dożywotniego pozbawienia wolności (które nadal trwa!)

W tym roku minie 65 lat, odkąd wybudowano blokowisko, które jest miejscem zamieszkania moich dziadków. Ze starych lokatorów (mieszkających tu od samego początku) pozostały dwie rodziny - moi dziadkowie, a także mieszkająca piętro wyżej, rodzina M.
M dostali mieszkanie służbowe, z racji czasów nie byli wykształceni - brak szkoły, sami pochodzili z niewielkiej wioski.

Po kilku latach, M mieli trójkę dzieci - Małgorzatę, Teresę i Beatę. Ostatnia z nich, najmłodsza Beata była dzieckiem upośledzonym umysłowo. Nie wiem dokładnie, na czym polegały jej życiowe dysfunkcje, natomiast jedno było pewne – rozumiała, co wokół niej się dzieje. Z wyglądu, zwracała uwagę jej niskorosłość, a także specyficzny wyraz twarzy. Beata była również głuchoniema.

Beata (jak każdy będąc dzieckiem) była osobą niesamodzielną, nie potrafiła przygotować sobie posiłku, ubrać się, skorzystać samodzielnie z toalety. Próby przygotowania sobie czegoś do jedzenia, czy nieumiejętne korzystanie z ubikacji, były „nagradzane” przez matkę uderzeniami, krzykami. Dziewczynka zamknęła się w sobie.

Mimo swoich psychicznych predyspozycji, Beata nigdy nie poszła do szkoły specjalnej, a sugestie dotyczące posłania jej tam, płynące od moich dziadków, czy innych sąsiadów, pani M zawsze odbierała jako atak, potrafiła obrazić się na naprawdę długo.

Przez pierwsze kilka lat życia, Beata była zabierana swoją starszą siostrę Małgorzatę na spacery, place zabaw, integrowała się na tyle, ile umiała z innymi dziećmi. Nigdy natomiast nie zdarzyło się, żeby z własnej woli, na dwór zabrali ją rodzice. Kiedy wyjście było już pilne (przykładowo lekarz), matka potrafiła obwiązywać głowę córki chustą, twierdząc, że na pewno jej zimno (latem(!)).

Po pewnym czasie, starsze córki opuściły dom, założyły własne rodziny, a Beata pozostała z rodzicami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jej życie przerodziło się w koszmar. Państwo M potrafili wyjechać na cały dzień poza miasto, przykładowo na działkę, pozostawiając w zamkniętym pokoju, głodną córkę w piżamie i pościeli. O spacerach, zwykłym wyjściu na chwilę z domu nie było mowy. Próby interwencji ze strony sąsiadów, kończyły się groźbami i krzykami, a często nawet rękoczynami. Beata bała się rodziców.

Po kilkudziesięciu latach, pan M zmarł. Pozostawił córkę z matką, która z racji wieku, również zaczęła podupadać na zdrowiu. Wówczas, nad leżącą matką, konieczna okazała się pomoc jednej z sióstr – Teresy, która z powrotem wprowadziła się do rodzinnego gniazda. Gdy Beata, zauważyła, że ze strony pani M nic jej już nie grozi, zaczęła... wyrażać swoje emocje. Potrafiła zamknąć drzwi do pokoju matki, wyjąć z wtyczki kabel od telewizora, przewrócić jej napój.

Kilka lat później, pani M zmarła. Beata pozostała z siostrą Teresą, która, mimo, że lepiej ją traktuje, również nie widzi potrzeby w zabieraniu kobiety na dwór. Druga z sióstr – Małgorzata od kilku lat nie żyje.

Beata od ponad pięćdziesięciu lat nie wyszła z domu. Nie potrafi czytać, nie umie się komunikować, zrobić sobie czegoś do jedzenia(!). Najgorszy w całej historii jest fakt, że miała do wszystkiego tego predyspozycje. Jedynie rodzice przerodzili jej życie w koszmar.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (135)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…