Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#87991

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ciąg dalszy historii 87644 o wspollokoatorze, co to nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości związanej z brakiem wody i nieczynną toaletą. I będzie też o cholernie piekielnej spółdzielni mieszkaniowej.

Do zarządcy wysłałam zdjęcie zasranego kibla. Oczywista oczywistość:). Ale dopiero za którymś razem.

Historie pisałam w sobotę lub w niedzielę. Kolejnego poranka zastałam całkiem zapchaną gównem toaletę, którą wspólnymi siłami ogarnelam z innym współlokatorem. I wtedy też wysłałam zdjęcie do zarządcy. Zostawiłam też stosowną karteczkę na drzwiach łazienki. Oczywiście wszystko na nic - świnie dalej świniły.

W tym momencie wchodzi kwestia naprawy. Obiecano nam dokonać jej w poniedziałek (rura „poszła” tak jakby przed naszym licznikiem i chociaż fizycznie awaria była w mieszkaniu, to naprawa jej leżała w gestii zarządcy budynku - tak przynajmniej ktoś mądry mi to tłumaczył), a w sobotę jedynie naprawili zawór tak, żeby móc zamknąć wodę w jednym pionie, a nie w całej kamienicy. Nie wiem, nie znam się.
W poniedziałek okazało się, że nie nigdzie nie ma jakieś części, że będzie trzeba coś tam przerabiać, a w ogóle to hydraulik ze spółdzielni robi nam laske, że w ogóle przychodzi, bo on nie ma umowy z nimi.
Po różnych przepychankach wodę nam włączyli po sześciu długich dniach. A towarzysz Piotruś dalej działał.

Tymczasem przez te 6 dni z łazienki w ogóle nie dało się korzystać w jakikolwiek sposób. Nawet zęby myłam wychylając się przez okno. Odór ekskrementów Piotera i jego damy zdążył się już nie tylko roznieść po całym mieszkaniu, a i również budynku (mieszkamy na ostatnim piętrze, a smród ciągnął się od samego dołu do naszych drzwi, gdzie był najwyraźniejszy - stad wniosek, że to od nas, pomimo iż cały pion nie miał wody). Poszła kolejna karteczka na drzwi i mail o urągających ludzkiej godności warunkach życia. Bla bla bla.

Pioter dostal wypowiedzenie - niestety wraz z damą znalazł sobie mieszkanie w okolicy, więc dosyć często go widuje. Ale, ale! To że Pioter już nie chciał patrzeć na takich nieżyczliwych ludzi jak my (ja np. Schowałam swoje gary, bo brzydziłam się jego osobą i biedak nie miał jak makaronu odcedzić;p), było zrozumiałe, więc do ogarniania chaty po przeprowadzce (aż dziwne, że o tym pomyślał) wysłał swoją damę. Dama ta opróżniając lodówkę, wylewała wszystko do zlewu. Stworzyła tym samym piękny basen olimpijski pełen wesoło pływających resztek, a sama się ulotniła. Niestety współlokatorzy usunęli awarię zanim zdążyłam zadzwonić do zarządcy, żeby zawołał hydraulika i obciążył przyjemniaczków kosztami. Należało się im!

Kilka ciekawostek też wypłynęło później. Oboje nadużywali alkoholu (ponoć oboje po odwykach), bili się, kłócili (przysięgam, że raz słyszałam bójkę, ale zanim zeszłam od siebie to gołąbeczki wyszły z rączkę z mieszkania). A sam Pioter swój podejrzany stan i sikanie koło sedesu tłumaczył... cukrzycą! Nie wiem, nie znam się. Ale sądząc po ilościach butelek po alkoholu, które wynosił, to i ja miewam cukrzyce czasem :).

A kolega w ramach zemsty ukradł mi kubek termiczny i pare drobiazgów z mieszkania. Najgorzej, że jakiś czas temu do innego pokoju wprowadził się nowy facet i to jest dokładnie ten sam typ.

Wynajem

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (18)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…