Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88475

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W piekielnej opowieści #88467 autor opisywał bezczelność pani, która go potrąciła i opowiadała policjantom bajki o przebiegu zdarzenia.

Ja zetknąłem się z podobną bezczelnością, na szczęście w nieco mniej drastycznych okolicznościach.

Miejscem akcji była osiedlowa uliczka, którą jeżdżę w zasadzie codziennie. Jak to na osiedlu, wąsko, bo wszędzie, gdzie tylko się da, zaparkowane samochody. Miejsca akurat na jeden samochód, z mijanką już trzeba kombinować. Pewnie to znacie.
Ruszyłem i przejechałem może 30 metrów, gdy nagle w jednym z zaparkowanych aut otworzyły się drzwi. Byłem na wysokości tego auta, mimo niewielkiej prędkości nie miałem szans uniknąć zdarzenia.

Na szczęście nie wjechałem w otwarte drzwi, lecz pani przyładowała mi nimi w nadkole, co pewnie zmniejszyło potencjalne szkody, szczególnie u niej. U mnie tragedii nie było. W miejscu uderzenia zostało wgniecione nadkole i obok pojawiło się niewielkie zarysowanie. U niej w zasadzie tylko odpryski lakieru na krawędzi drzwi w miejscu, w którym nastąpił kontakt. No stało się, tak sobie pomyślałem, ale sprawa jasna i bez nerwów to załatwimy.

BŁĄD!!!

Na dzień dobry dowiedziałem się, że to wszystko moja wina. Dlaczego? Bo wedle pani bardzo szybko jechałem. Pomijając nawet fakt, że mogłem w momencie zajścia mieć zawrotną prędkość tak pewnie ze 20-25 km/h, usiłowałem jej wytłumaczyć, że to i tak nie ma tu znaczenia. Nie, nie pomogło.

Drugi argument- jechałem za blisko. Tu także nie pomogła próba wytłumaczenia, że poruszanie się choćby nieco dalej od nich, równałoby się zerwaniem lusterek samochodom zaparkowanym po drugiej stronie ulicy.

Ale to nie był koniec. Najlepsze nadeszło w chwili, gdy pokazałem pani szkodę na moim samochodzie. Nie!!! To na pewno nie ona zrobiła, niemożliwe że tak wgniotła, bo przecież u niej prawie nie ma śladu. No nie było, bo uderzyła rantem.

Wtórować jej zaraz zaczął pan, który był wraz z nią. Jestem oszustem, chcę ich naciągnąć, powiedział mi to prosto w twarz.
Oczekiwanie na policję, a wcale długo nie trwało, było jedną z najdłuższych i najtrudniejszych prób w moim życiu i walką ze sobą, by ich zwyczajnie nie zwyzywać od najgorszych lub po prostu nie stracić nad sobą panowania i nie zrobić czegoś jeszcze głupszego.

Na szczęście Panowie Policjanci sprawę załatwili krótko. Poprosili mnie o opisanie sytuacji, co też uczyniłem. Panią zapytali, czy tak było. Przytaknęła, ale... I tu usiłowała zacząć snuć swe teorie, ale policjant szybko jej przerwał. Zadał krótkie pytanie: czy doszło do kontaktu pani drzwi z samochodem tego pana? Przytaknęła.
W tym momencie wskazał ją jako sprawcę zdarzenia i uciął dalsze dyskusje.

I tak jak autor opowieści #88467 nie mógł uwierzyć w ludzką bezczelność, tak ja nie mogłem uwierzyć wtedy. Ciężko mi pojąć, że można tak prosto w oczy, tak na chama. No można.

ruch_uliczny

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (142)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…