Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88582

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę miesięcy temu wynajęłam mieszkanie - kawalerkę. Nieco ponad planowanym budżetem, ale ładna lokalizacja, mieszkanie fajne, no i dodatkowo zarządza nim firma, co oznacza, że w razie problemów, awarii itd. dzwoni się nie do właściciela, tylko do biura. Fajnie, bo właściciel jest osobą prywatną, wiadomo, że nie zawsze ma czas, a w biurze teoretycznie cały czas ktoś powinien być - a przynajmniej taką informację dostałam. 

Umowa podpisana, wszystko klepnięte, do tego momentu super - na komunikację z agentką nieruchomości nie mogę narzekać. Pierwszą awarię w mieszkaniu zgłaszałam dość szybko, ale wtedy nie było to bardzo pilne, więc nie przeszkadzało mi, że procesowanie mojego zgłoszenia zajęło tydzień, a umówienie fachowca kolejne kilka dni. Wreszcie pan przyszedł, naprawił, wszystko ok. Do tego momentu w porządku. 

Jakieś trzy tygodnie temu zauważyłam, że woda spod prysznica schodzi bardzo wolno - brodzik po kilkuminutowym prysznicu prawie się przepełniał, oczyszczenie odpływu z włosów nie pomogło, no więc ok - dzwonię zgłosić problem. Przez parę dni zero odzewu, przypomniałam się, dzięki czemu ktoś z biura wreszcie zajął się sprawą i zgłosił ją do administracji budynku. Pan z administracji zadzwonił dowiedzieć się, co się dzieje, wyjaśnił szczegółowo, że oni odpowiadają za rury od toalety i umywalki, a za prysznic nie, po czym... przysłał "fachowców", którzy na wejściu powiedzieli, że oni się prysznicem nie zajmą, przecież to nie ich odpowiedzialność, oni tylko od toalety i umywalki.

Tu już mnie trochę szlag trafił, ale negocjuję, bo przecież pan z administracji ich przysłał, wiedział na czym polega problem, może jednak coś im się uda naprawić? Pomarudzili, poprzeklinali na administrację, ale spróbowali odetkać jakoś swoją metodą, po dwóch minutach stwierdzili, że działa i oni już sobie idą. Woda faktycznie schodziła lepiej, dało się korzystać z prysznica, więc stwierdziłam, że ok, może to była pierdoła, naprawione więc temat z głowy. 

Mijają jakieś dwa czy trzy tygodnie i niespodzianka - woda znowu nie schodzi. Problem odkryłam we wtorek wieczorem, w środę rano zadzwoniłam ze zgłoszeniem. Ok, mam potwierdzenie, że zgłoszenie poszło. W czwartek dzwonię znowu, bo temat pilny, nie uśmiecha mi się myć w miednicy przez tydzień jak oni sobie będą procesować zgłoszenie. Pan odebrał, poinformował mnie, że on mojego zgłoszenia nie widzi, ale sprawdzi. No ok, zaciskam zęby i zostawiam temat. W piątek dzwonię znowu, bo już miałam wizję, że zaraz wszyscy wyjdą wcześnie do domu, a ja na weekend zostanę z niedziałającą łazienką. Nie da się dodzwonić, numer nie odpowiada, prawdopodobnie ktoś odrzuca połączenie. Świetnie... W międzyczasie zatyka się też toaleta, więc w łazience to ja sobie mogę co najwyżej umyć ręce albo zatańczyć kankana.

Dzwonię ponownie, wreszcie ktoś odbiera. Pan pamięta o moim zgłoszeniu, ale musi zadzwonić do właściciela skoro to nie administracja za to odpowiada (czemu nie zrobił tego wcześniej?). Oddzwoni do mnie za kwadrans. Dwie godziny później dzwonię ponownie - tak, pan pamięta, właściciel miał zadzwonić do administracji, zaraz będzie oddzwaniał. Mijają kolejne dwie godziny, mnie już szlag trafia, bo zbliża się weekend, a temat leży, dzwonię jeszcze raz. Tym razem udało się wreszcie załatwić hydraulika - nawet dwóch, pierwszy po opisie sytuacji stwierdził, że się nie wyrobi dzisiaj i żeby ściągnąć kogoś innego. Drugi na szczęście miał czas, dopytał o szczegóły, przyjechał i sytuację ogarnął, jeszcze bardzo miło sobie porozmawialiśmy. Łazienka działa, hallelujah. 

Ale... jeszcze wisienka na torcie. W rozmowie z hydraulikiem okazało się, że problemem był zatkany pion - czyli coś czym powinna się od początku zająć administracja. Panowie "hydraulicy" wtedy nawet do rury nie zajrzeli (a ja nie wiedziałam, że da się to tak sprawdzić, więc nie protestowałam), podumali dwie minuty, podpis zebrali (podpisałam, bo teoretycznie było lepiej) i poszli. Mój miły hydraulik porobił zdjęcia z zamiarem wysłania ich do administracji (i oby to zrobił). A mi zostało posprzątanie łazienki i modlenie się, żeby następne wynajmowane przeze mnie mieszkanie ogarniał jednak sam właściciel. 

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (135)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…