Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#88792

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Padłam. I od kilku(nastu?) godzin nie mogę wstać ze śmiechu:).
Mam współpracownice, powiedzmy Kasieńkę. Nie lubimy się. W zasadzie już od paru lat źle mnie traktuje, jest opryskliwa, obraza i poniża w zawoalowany sposób oczywiście - wszak firma ma podgląd i podsłuch na nas. Generalnie raczej ją ignoruję, bo moje ego jest zbyt wybujałe, żeby mnie obchodziły komentarze padające z ust Kasieńki, zwłaszcza, że jest mało bystra.
Miałam z Kasieńką wspólne poranki od przez parę dni (tzn., ja zaczynałam o 6, ona przychodziła parę godzin później). W piątek było swietnie. W sobotę - moim zdaniem - też. W niedzielę było źle. A w poniedziałek, pomimo wolnego Kasieńki zostałam cholernie rozbawiona.
Na wstępie dodam, że w lokalu, gdzie pracuje wydawane jest cos w rodzaju potwierdzeń wejścia. Niektórzy klienci biorą, inni nie. Naszym zadaniem jest pozbycie się tych niechcianych potwierdzeń. Możemy je po prostu wyrzucić do śmieci, ale mamy stary nawyk cięcia ich nożyczkami, bo kiedyś tak trzeba było robić ze względu na dane konkretnych klientów drukowane na owych potwierdzeniach - obecnie jest tylko data i godzina.

Dzień 1 (sobota)
Pierwsza zmiana, czyli tego dnia ja, uzupełnia pewne dane w Excelu, ale najpierw musi dostać do tego „materiały” z innej bazy od menedżera. Tego dnia dostałam je bardzo późno. Okazało się, że brakuje danych do uzupełnienia dosłownie czterech wierszy. Robota na dwie minuty w żółwim tempie. Generalnie nie zdążyłam załatwić potrzebnych danych i zostawiłam te prace Kasieńce. Zapisałam instrukcje na karteczce.

Dzień 2 (niedziela)
Na karteczce zastałam z dnia poprzedniego zastałam notkę od koleżanki, która przyszła pare godzin po moim wyjściu. Z wiadomości dało się wyczuć, że piszący był mocno zirytowany. Na przerwie napisałam do owej koleżanki i dowiedziałam się, że wyszło na to, że Kasieńka powiedziała, że tego robić nie będzie i że to ja jestem głupia i leniwa. Zrobiła to koleżanka z kolejnej zmiany.
Zmieniłyśmy się z Kasieńką tak, że kiedy ona przyszła, ja poszłam na przerwę i odwrotnie (miała siedzieć parę godzin sama). Później poszłam do domu. Nie pracowałyśmy razem tego dnia. Ale kiedy Kasieńka wychodziła na tę przerwę, rzuciła mi bardzo pogardliwym tonem, że dziś nie będzie za mnie pracować i potwierdzenia mam zniszczyć sama. Nawet na mnie nie spojrzała mówiąc to. Przypominam, że wystarczyło je wyrzucić do kosza, a i poprzedniego dnia miałam dużo pracy, z którą i tak nie zdążyłam, o czym doskonale wiedziała. Oczywiście z premedytacją tego nie zrobiłam. Wieczorem zapytałam koleżanki z kolejnej zmiany o humor Kasieńki. Odpowiedzi tego dnia mie uzyskałam.

Dzień 3 (poniedziałek)
Po paru godzinach pracy ponowilam moje pytanie do koleżanki. Powiedziała mi, żebym sprawdziła co Kasieńka odwaliła. W szatni znalazłam torebkę z moim „imieniem” (a właściwie jego najpopularniejszym i najpaskudniejszym zdrobnieniem - wspominałam, że dziewczę lubi mnie obrażać?;p) u owymi potwierdzeniami w środku. Po ogromnym napadzie śmiechu, któremu wtórowały moje dwie koleżanki, które tego dnia ze mną pracowały, podumałam chwilę i podarłam potwierdzenia. Karteczkę zmieniłam na „kochana Kasieńka”. W sumie nie wiem, która z nas była bardziej żałosna, ale miałam jeszcze dwa wyjścia: a) podporządkować się jej b) olać to i czekać aż nasza szefowa się tym zainteresuje (żenada) c) opcja trochę pomiędzy, która wybrałam
W sumie planuje porozmawiać z Kasieńką o jej stosunku do mnie. W sumie to trochę postraszyć (ma na sumieniu wiele rzeczy, które podchodzą pod mobbing, a o których nie wspomniałam, poza tym szefostwo tez jej nie lubi, ale to materiał na inną historię), a trochę narobić wstydu przy świadkach - oczywiście w ludzki i kulturalny sposób. Raczej na zasadzie uświadomienia, że komunikacja międzyludzka jest ważniejsza niż fochy rodem z gimnazjum.
Wiecie co jest najzabawniejsze? Pare miesięcy temu, kiedy bramkarz ewidentnie ją mobbował, ta praktycznie płakała mi w rękaw.
Muszę wspomnieć, że historia naszej niechęci sięga do majówki prawie 3 lata wstecz, kiedy to ja ze względu na dłuższy staż i plany urlopowe (przyklepane zanim Kasieńkę zatrudniono) dostałam wolne, a przecież nic specjalnego nie planowałam. No nie. Tylko koncert, na który bilet kupiła pare miesięcy wcześniej ;)

Praca

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…