Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88814

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność branży gastronomicznej część druga.

Wcześniej opisałam te najgorsze przypadki, więc jeśli ktoś ma ochotę zniechęcić się do hotelowych bufetów, lub przeczytać poprzednią część zapraszam na mój profil.

Dla przypomnienia: pracowałam w restauracjach hotelowych (w dwóch na raz bo były połączone zarządem i pracownikami), jako kelnerka przez miesiąc (pierwsza praca, niedługo po skończeniu liceum, bardziej wakacyjna niż na poważnie).

1. Znowu głównie skupię się na menadżerkach, tym razem szanowanie czasu pracowników. Ogólnie kiedy coś się działo w restauracji a menadżerki nie było, lub kiedy coś pomyliły z grafikiem, to nie było opcji żeby odpisały na jakąkolwiek wiadomość. One mają wolne i to jest ich czas. Znalazłam na to haczyk i pisałam od razu do szefa że jest błąd, lub coś się dzieje a tu zero odpowiedzi i za jakieś 10 min nagle się okazywało że jednak da się odpisać.

Jednak nie pisałabym do szefa, tylko czekała gdyby nie jeden mały szczegół. One miały gdzieś to że ja mam wolne. Bardzo często zdarzały się sytuację kiedy dostawałam wiadomość czy przyjdę za kogoś za 2 godziny do pracy bo on nie może. Niby normalne, wystarczy odpisać że dzisiaj nie dam rady, ale żeby nie było tak prosto to "nie dam dzisiaj rady" nie było poprawną odpowiedzią, jeśli nie usłyszały historii o tym że zmarła mi ciotka wujka psa sąsiada i musze iść na pogrzeb żeby zapobiec apokalipsie zombie to nie było opcji żeby skończyło się " A na pewno nie dasz rady?", "Ale to możesz przyjść godzinę później", "Możesz się nawet trochę spóźnić". Oczywiście tylko od nowych pracowników oczekiwało się gotowości do przyjścia 24h.

2. Wziąć dłuższe wolne w wakacje? Wydaje się normalne, zwłaszcza że to "dłuższe" znaczy 5 dni (których nie liczę do miesiąca pracy) i poinformowałam o tym szefa na rozmowie kwalifikacyjnej, bo wszystko już miałam zarezerwowane. Niby wszystko ustalone, ale do ostatniego dnia przed wyjazdem nie mogłam się doprosić do wypisania z grafiku, nawet pojawił się pomysł żebym znalazła sobie zastępstwo, ale tutaj akurat zadziałał szef kuchni (czyli znajomy znajomego mamy z poprzedniego wpisu) i jakoś się udało dotrzymać słowa z wolnym.

3. Jednym z powodów mojego zwolnienia było to, że chciałam mieć jeden dzień w weekend wolny, a jako że pracowały tam głównie studentki, które mogły pracować głównie w weekendy myślałam że nie będzie z tym problemu, zwłaszcza że na rozmowie kwalifikacyjnej z szefem potwierdził, że nie będzie z tym problemu. Umówiłam się również na pracę 4 dni w tygodniu, bo jednak w tym czasie musiałam mieć kilka dni wolnego z powodów rodzinnych. Problem? Nieee, skąd.

Tak mi przynajmniej powiedziano, ale menadżerki były bardzo niezadowolone z tego, że sobie wybieram kiedy pracuję, chociaż na wszystko miałam odgórną zgodę, gdybym nie miała to dostosowałabym się. Oczywiście menadżerka stwierdziła, że tylko blokuję grafik tym, którzy naprawdę chcą pracować po 7 dni w tygodniu (a zdarzali się tacy). Ok, fajnie, ale mogli powiedzieć najpierw że to będzie problem.

4. Wszystkie nowe osoby były traktowane gorzej dużo gorzej niż starsze pracownice (czyli takie pracujące rok, jak widać była duża rotacja pracowników, ale chyba nie z powodu takiego zainteresowania tą pracą), oprócz jednego chłopaka, jak się potem okazało dobrego kolegi z imprez jednej z menadżerek.

5. O pracowaniu dużo dłużej niż jest w umowie tylko wspomnę, bo w gastro jak pracę powinieneś kończyć o 22 to wyjdziesz najwcześniej o 23:30. Po tym jak oczywiście wszystko posprzątasz, a jak klient sobie siedzi jeszcze po zamknięciu to już w ogóle zapomnij, że zdążysz wyjść o w miarę normalnej godzinie. Niektóre dziewczyny brały sobie pokoje w hotelu bo nie opłacało im się wracać o 3 w nocy do domu, jak na następny dzień mają na 6 (tak, zdarzało się że jak ktoś nie przypilnował sobie grafiku to kończył o 22 niby, a na 6 miał na następny dzień).

5. W tym punkcie ponarzekam na kucharzy. Niby byli mili, wszystko fajnie, nawet wolałam często ich od innych kelnerek, ale z tego co wiem to trwałą ciągła walka o to żeby to kelnerki musiały wynosić śmieci (to akurat się działo tylko w tej 4 gwiazdkowej restauracji). Oczywiście 70% śmieci było z kuchni, ale jak tylko kucharze o czymś rozmawiali, oczywiście na głos to było to głównie powtarzane w kółko "Dlaczego to ja mam wynosić śmieci, kelnerki powinny, bo my mamy tak ciężko".

Oczywiście wszyscy dorośli faceci, którym płacono dużo więcej niż nam. O sprzątaczkach nawet nie było mowy, bo to było by nie opłacalne skoro kucharze mogą sobie sami sprzątać kuchnie, a kelnerki wszystkie sale, ogródek i co tylko się jeszcze da.

6. Oczywiście pieniędzy również było szkoda na pomoc kuchenną, więc zawsze pracowała tylko jedna osoba na zmywaku, a na śniadaniu była już sama pomoc kuchenna, na zmywaku i przy robieniu jedzenia. Oczywiście taka pomoc kuchenna wykonywała jednocześnie pracę 3 osób. Raz byłam świadkiem jak jedna dziewczyna na śniadaniu z natłoku zamówień po prostu usiadła na podłodze i płakała, bo nie było opcji żeby się wyrobiła ze wszystkim.

gastronomia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (157)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…