Ja wiem, że o ZUS powiedziano już chyba wszystko, ale - do licha - ta instytucja jest po prostu wcieleniem piekielności.
Byłem chory. To znaczy: chory byłem głównie na papierze - miałem covid. Na poziomie faktycznym - lekkie przeziębienie, 37,5 - nawet by mi do głowy nie przyszło, że to może być TO, dopóki się nie zorientowałem, że nie czuję zapachów :-)
Lekarka kazała mi zrobić test, test wyszedł pozytywnie, więc - zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem - siedziałem grzecznie 10 dni w domu, choć już trzeciego dnia moim jedynym "objawem" był pozytywny wynik testu.
No ale: mam działalność gospodarczą (jednoosobową), czyli "jestem firmą". Jak tylko dostałem oficjalne wyniki testu, to sanepid (czy kto tam, już nie pomnę) powiadomił o tym także ZUS. Zadzwoniła moja księgowa, że dostali powiadomienie z ZUS, że jestem na zwolnieniu (bo izolacja covidowa z automatu liczy się jako zwolnienie lekarskie), więc ZUS wypłaci mi zasiłek chorobowy. Groszowy zapewne (...), ale przynajmniej będę miał świadomość, że po coś te składki płacę...
Mój pozytywy wynik testu - i rozmowa z panią księgową - miały miejsce w piątek... 19 listopada. Moja izolacja skończyła się w niedzielę 28 listopada.
Dziś jest 20 grudnia - czyli minął MIESIĄC - a zasiłku na koncie dalej nie ma.
I wiecie co? To jest jednak świństwo. Ja mam obowiązek opłacać składki na ZUS do 10 dnia miesiąca - jak się spóźnię choć dzień, to mogę mieć problemy. Ale kiedy ZUS ma mi wypłacić to, na co te składki odprowadzam - to może to zrobić... kiedyś. "Tak, ZUS się nie spieszy" - powiedziała z głębokim westchnieniem pani księgowa.
OK, ja bez tego "zasiłku" przeżyję. Ale tak sobie myślę: jest spora grupa ludzi, dla których to może być poważny problem. Ludzie, którzy mają jakieś problemy finansowe (o co w obecnych czasach nietrudno), którzy z powodu covidu (czy dowolnej innej przypadłości) zostają na 10 dni wyłączeni z możliwości zarabiania, czasami NAPRAWDĘ nie mogą czekać miesiąc, dwa albo i trzy, zanim ZUS się zbierze do kupy i wypłaci im coś, CO IM SIĘ NALEŻY.
Teoretycznie zasiłek chorobowy jest przecież właśnie po to, żeby poratować w sytuacji choroby / chwilowej niezdolności do pracy. W praktyce - płać, człowieku, składki, nie waż się spóźnić, ale jak my mamy ci wypłacić, to sobie poczekaj.
Byłem chory. To znaczy: chory byłem głównie na papierze - miałem covid. Na poziomie faktycznym - lekkie przeziębienie, 37,5 - nawet by mi do głowy nie przyszło, że to może być TO, dopóki się nie zorientowałem, że nie czuję zapachów :-)
Lekarka kazała mi zrobić test, test wyszedł pozytywnie, więc - zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem - siedziałem grzecznie 10 dni w domu, choć już trzeciego dnia moim jedynym "objawem" był pozytywny wynik testu.
No ale: mam działalność gospodarczą (jednoosobową), czyli "jestem firmą". Jak tylko dostałem oficjalne wyniki testu, to sanepid (czy kto tam, już nie pomnę) powiadomił o tym także ZUS. Zadzwoniła moja księgowa, że dostali powiadomienie z ZUS, że jestem na zwolnieniu (bo izolacja covidowa z automatu liczy się jako zwolnienie lekarskie), więc ZUS wypłaci mi zasiłek chorobowy. Groszowy zapewne (...), ale przynajmniej będę miał świadomość, że po coś te składki płacę...
Mój pozytywy wynik testu - i rozmowa z panią księgową - miały miejsce w piątek... 19 listopada. Moja izolacja skończyła się w niedzielę 28 listopada.
Dziś jest 20 grudnia - czyli minął MIESIĄC - a zasiłku na koncie dalej nie ma.
I wiecie co? To jest jednak świństwo. Ja mam obowiązek opłacać składki na ZUS do 10 dnia miesiąca - jak się spóźnię choć dzień, to mogę mieć problemy. Ale kiedy ZUS ma mi wypłacić to, na co te składki odprowadzam - to może to zrobić... kiedyś. "Tak, ZUS się nie spieszy" - powiedziała z głębokim westchnieniem pani księgowa.
OK, ja bez tego "zasiłku" przeżyję. Ale tak sobie myślę: jest spora grupa ludzi, dla których to może być poważny problem. Ludzie, którzy mają jakieś problemy finansowe (o co w obecnych czasach nietrudno), którzy z powodu covidu (czy dowolnej innej przypadłości) zostają na 10 dni wyłączeni z możliwości zarabiania, czasami NAPRAWDĘ nie mogą czekać miesiąc, dwa albo i trzy, zanim ZUS się zbierze do kupy i wypłaci im coś, CO IM SIĘ NALEŻY.
Teoretycznie zasiłek chorobowy jest przecież właśnie po to, żeby poratować w sytuacji choroby / chwilowej niezdolności do pracy. W praktyce - płać, człowieku, składki, nie waż się spóźnić, ale jak my mamy ci wypłacić, to sobie poczekaj.
ZUS
Ocena:
204
(214)
Komentarze