Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88958

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam na stanie dwulatka. Dwulatka z alergiami, które nadal nie zostały do końca zdiagnozowane. Wiemy na pewno o kilku poważniejszych alergiach pokarmowych, w tym na żywność pryskaną, i o tym, że większość chemii, zwłaszcza w kosmetykach, powoduje rumień, skorupkę i świąd.
Stąd też moje i męża podejście do jego wychowania. Z jednej strony dbamy o żywienie, czyli zero cukru, gotowych półproduktów i ogólnie żywność ekologiczna i nieprzetworzona, a z drugiej mocno naciskamy na odporność syna. Raczej pozwalam mu zmarznąć niż się przegrzać, daję mu się taplać w błocie, jeść z ziemi i biegać na boso. Wolę też, żeby naturalnie poradził sobie z gorączką, niż ryzykować wymioty po medykamentach. To tak w skrócie.
Ta nasza sytuacja ogólnie generuje sporo piekielności, ale opiszę kilka, które najbardziej do tej pory mnie wkurzyły.

1. Na dworze z 18 stopni, lekki wiaterek i słoneczko. Młody lata w sandałkach, w jednym długim rękawie i z gołą głową. Podczas półgodzinnego spaceru 6 osób zwróciło mi uwagę, że dziecko bez czapki, na pewno zaraz mu uszy przewieje. Kilka innych stwierdziło, że jak to tak bez kurteczki. Spotkaliśmy moją mamę, która zaczęła otulać młodego ze słowami "zła mama, tobie tak zimno, a ona cię nie ubierze. My ją do MOPSu musimy podać!"

2. "No ale jak to nie zje jabłuszka? Zdrowe przecież... Ze sklepu mu nie dajecie jabłek? W dupach się wam poprzewracało? Mój Sebastianek zawsze wymiotował po marchewce, a i tak mu dawałam. I zobacz, jaki chłop wyrósł wielki. Musisz mu dawać, bo inaczej nigdy się nie przyzwyczai."

3. Teść mój lubi mieć rację. On w te alergie to nie wierzy, myśmy to wszystko wymyślili, żeby on tylko małemu danonków nie mógł kupować. Pizza tym, teść jest w stosunku do wnuka bardzo opiekuńczy w stylu, nie biegaj, powoli, powolutku, ostrożnie. Najlepiej to ja cię zaniosę, bo ty się przewrócisz.

Mody bawił się u teściów na łóżku i nagle łapią go dobrze mi znane wymioty. Mówię, że widocznie przez to, że jakiś czas temu próbowałam kiszonej kapusty, więc w końcu przeszło z mlekiem, a syn źle reaguje na histaminę. W skrócie, eksperyment z kiszonkami nieudany, wiem żeby mi nie dawać na razie. Teść upiera się, że to na pewno nie alergia, że to od skakania na łóżku i że on wiedział, że to zły pomysł mu na to pozwalać. No to tłumaczę, że młody od urodzenia nie wymiotował bez powodu, nawet jak w zabawie robię z tatą takie akrobacje, że boję się na to patrzeć. Teść w krzyk, że to wszystko przez zabawę na łóżku i że dziecku nie wolno na skakanie pozwalać. Po czym bierze małego na ręce i ucieka z nim do kuchni, żeby nie daj Boże znów nie zaczął skakać. Ja odpuszczam, bo to człowiek, któremu cukrzyca bierze się od bananów i mandarynek, a nie od picia coli zamiast wody.

4. U teściów w okresie grzewczym temperatura w domu wynosi średnio 26 stopni. Młodego od razu na wejściu rozbieramy do samej pieluchy, żeby mu pot nie podrażniał egzem, bo się wtedy zaczyna drapać i się robi błędne koło. Jak tylko prababcia syna widzi, że wchodzimy do domu, za każdym razem uderza w lament, że dzisiaj mamy go nie rozbierać, bo złapie zapalenie ucha, a oni nie mają tak gorąco. Za 20 razem odechciało mi się tłumaczyć, że syn jest przyzwyczajony do chłodu i że mu za gorąco. Sama widzi, że od razu mu się robią czerwone placki na zgięciach od gorąca, ale co tam, niech się gotuje, byle zapalenia nie złapał...

5. Urodziny mojej mamy. Dom pełen ludzi, co chwilę muszę konfiskować małemu darowane przez rodzinę słodycze, paluszki, tłumaczyć żeby rączki myć mu samą wodą, jeśli już muszą. Żeby nie było, cała rodzina naszą sytuację zna, wiedzą ile nas kosztują molekularne testy, ekologiczna żywność, specjalne kosmetyki. Wiedzą, że marketowe jabłuszko to dla nas kilka nieprzespanych nocy, bo młody drapie się do krwi.
W końcu w domu robić się gorąco, więc zdejmuję młodemu bluzę i biega w danych spodenkach. Nagle wszystkie rozmowy schodzą na to, że moje dziecko jest popękane i spuchnięte na zgięciach rączek i że czemu ja mu tego nie posmaruję jakąś maścią. Bo ciocia to ma taką z nagietkiem i ona ładnie nawilża. No to tłumaczę po raz 50, że przecież smaruję go całego co 2 godziny, że na razie udało nam się znaleźć tylko jedną maść, która go nie uczula. Kątem oka widzę, jak kuzynka odsuwa swoje dzieci od mojego. A przecież uprzedzałam, że choć to źle wygląda, to nie zaraża.

6. Teść marudzi, że młody chodzi po centrum handlowym bez maski. Pytam, czy widział co się dzieje wnukowi za uszami (w skrócie, wyglądają jak naderwane) i czy jego zdaniem popękana do krwi broda do dobre miejsce na maseczkę. Teść w odpowiedzi marudzi pod nosem, że jesteśmy nieodpowiedzialni, ale przestaje mi truć. Po paru dniach mąż oznajmia, że teść przeniósł się z marudzeniem na niego.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…