Sytuacje z pracy handlowca w sklepie komputerowym, czym potrafią zaskoczyć klienci:
- klient wykłóca się, że on chce pe**lską nagrywarkę. Powtarza w kółko to samo. Nikt nie rozumie o co mu chodzi. W końcu wyjaśnia się, że chciałby nagrywarkę w kolorze różowym. Chłopaki proponują mu pomalować sprejem w podwórku za sklepem.
- nastolatka z ojcem kupują lustrzankę. Dziewoja pyta: a ma funkcję robienia selfie w lustrze?
- pani kupująca lapka zapytana o potrzebną wydajność procesora żąda: taka żeby kulki erotyczne działały.
- klient chce łerbatajma. Chłopaki zonk. Nie mamy tego. Chodziło o płyty, na które wszyscy mówią "werbatim"
- ludzie kupujący sprzęt i oprogramowanie ze środków PFRON, które otrzymali tylko dlatego, że mają znajomych w komisji - zdziwilibyście się jak dużo jest takich przypadków
- setki klientów wraca z awanturą "panie, nie działa", bo nie czytają instrukcji. Najczęściej chodzi o drukarki-podłączają do kompa, a potem przystępują do instalacji. Instrukcja radzi całkiem odwrotnie
- pani przychodzi z telefonem i prośbą o skopiowanie zawartości bo potrzebne są jej dowody zdrady męża bo występuje o rozwód. Na większości zdjęć jest ona sama w wyuzdanych pozycjach z różnymi panami i zabawkami (jak ludzie nie wstydzą się oddawać sprzętu z taką zawartością do przeglądania?!)
- klient ksiądz, który wszystkiego żąda na wczoraj, a kierownik zawsze kłania mu się w pas, brakuje żeby całował w sygnet. Oddaje sprzęt do serwisu. Całe popołudnie z serwisu dochodzą głosy 'Och, ależ proszę księdza!' - to serwisanci przeglądający zawartość dysku, który okazał się być pełen p0*n0grafii.
- klient wykłóca się, że on chce pe**lską nagrywarkę. Powtarza w kółko to samo. Nikt nie rozumie o co mu chodzi. W końcu wyjaśnia się, że chciałby nagrywarkę w kolorze różowym. Chłopaki proponują mu pomalować sprejem w podwórku za sklepem.
- nastolatka z ojcem kupują lustrzankę. Dziewoja pyta: a ma funkcję robienia selfie w lustrze?
- pani kupująca lapka zapytana o potrzebną wydajność procesora żąda: taka żeby kulki erotyczne działały.
- klient chce łerbatajma. Chłopaki zonk. Nie mamy tego. Chodziło o płyty, na które wszyscy mówią "werbatim"
- ludzie kupujący sprzęt i oprogramowanie ze środków PFRON, które otrzymali tylko dlatego, że mają znajomych w komisji - zdziwilibyście się jak dużo jest takich przypadków
- setki klientów wraca z awanturą "panie, nie działa", bo nie czytają instrukcji. Najczęściej chodzi o drukarki-podłączają do kompa, a potem przystępują do instalacji. Instrukcja radzi całkiem odwrotnie
- pani przychodzi z telefonem i prośbą o skopiowanie zawartości bo potrzebne są jej dowody zdrady męża bo występuje o rozwód. Na większości zdjęć jest ona sama w wyuzdanych pozycjach z różnymi panami i zabawkami (jak ludzie nie wstydzą się oddawać sprzętu z taką zawartością do przeglądania?!)
- klient ksiądz, który wszystkiego żąda na wczoraj, a kierownik zawsze kłania mu się w pas, brakuje żeby całował w sygnet. Oddaje sprzęt do serwisu. Całe popołudnie z serwisu dochodzą głosy 'Och, ależ proszę księdza!' - to serwisanci przeglądający zawartość dysku, który okazał się być pełen p0*n0grafii.
uslugi
Ocena:
140
(160)
Komentarze