Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W mediach rozrywkowych króluje w tej chwili tematyka ślubno-weselna. Portale prześcigają się w artykułach na klikalne tematy, w stylu z dziećmi czy bez dzieci, ile włożyć do koperty albo czy wypada przyjść w białej kiecce. Pod każdym artykułem mamy wysyp komentarzy, które potrafią lepiej podnieść ciśnienie niż poranna kawusia. Z tym, że o ile z wylewania jadu przez "internetowe Grażyny" można się pośmiać, gorzej jest, kiedy takich komentarzy musisz wysłuchiwać na żywo.

Kilka lat temu kuzyn (chrześniak mojego ojca) wyjechał na kontrakt do jednego z krajów Dalekiego Wschodu. Tam poznał dziewczynę, zakochał się i postanowił z nią ożenić. Ślub odbył się w ich miejscu zamieszkania. Ze względu na odmowną decyzję wizową nie mogli przyjechać do Polski, a ze względu na obowiązujące na miejscu obostrzenia sanitarne nie mogli nikogo z Polski zaprosić na uroczystość (teoretycznie mogliby, ale byłoby to tak skomplikowane, że w zasadzie niewarte zachodu).

Wszyscy zrozumieli sytuację, z wyjątkiem ojca chrzestnego pana młodego (czyli mojego ojca), który się obraził. Przez kilka tygodni byłyśmy z mamą raczone komentarzami o "niewdzięcznym gówniarzu", którego on niósł do chrztu, dawał prezenty na komunię i osiemnastkę, więc ten jest mu coś winien i ma obowiązek zorganizować huczne weselicho i go na nie zaprosić (co jest aż dziwne, bo on nigdy nie lubił rodzinnych spędów, a zwłaszcza połączonych z jakimikolwiek tańcami). I w ogóle kto to widział jakieś nowoczesne mody z kameralnymi ślubami we dwójkę, w dodatku tylko cywilnymi, ha tfu. No chociaż mógł zaprosić na ten ślub w Azji, a nie tak kompletnie się wypiąć na chrzestnego.

Na pytanie, jak zamierzał dostać się do kraju zamkniętego dla turystów, nie był w stanie odpowiedzieć, wydzwaniał za to do matki chłopaka, domagając się informacji, kiedy zamierzają wziąć "prawdziwy" ślub oraz urządzić wesele dla rodziny. Ta odpowiedziała, że ślubu kościelnego to najpewniej nigdy, natomiast co do wesela to trudno jej powiedzieć. Po pierwsze, póki co nie wiadomo, kiedy dziewczyna będzie mogła przyjechać do Polski, bo cały czas odmawiają jej wizy, więc w tej chwili ich głównym problemem jest, gdzie będą mieszkać, gdyż jemu kończy się kontrakt i będzie musiał wracać, a po drugie, nawet jak już uda się dziewczynę ściągnąć do Polski, to jest to sprawa młodych, kiedy będą organizować jakieś przyjęcie i czy w ogóle.

Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że w końcu dziewczyna doczekała się pozytywnego rozpatrzenia wniosku wizowego i jeśli wszystko dobrze pójdzie, latem ma szanse sprowadzić się do Polski. Następnie młodzi rozważają zorganizowanie jakiejś uroczystości w celu uczczenia ich ślubu, ale jeszcze nie wiedzą ani kiedy, ani w jakiej formie, ani dla ilu gości. Będą o tym myśleć po przeprowadzce. I tu mój ojciec ma problem. Łojezu, znowu jakieś wesele, trzeba będzie brać urlop, jechać nie wiadomo dokąd i jeszcze on jako chrzestny będzie musiał "dać jakąś kopertę", zupełnie jakby nie miał ciekawszych zajęć ani innych wydatków, po to żeby "jakaś Chinka" mogła się urządzić za jego krwawicę.

Przypomniałam mu, że póki co, nikt go jeszcze nigdzie nie zaprosił, ani nie jest powiedziane, że w ogóle go zaprosi, bo może zorganizują tylko obiad dla najbliższej rodziny (kuzyn jest ze strony mamy, więc tata nie jest z nim spokrewniony), więc zupełnie niepotrzebnie się nakręca. Odpowiedź? "No ale jak to go nie zaprosi? Własnego chrzestnego? No to byłby szczyt bezczelności!"

Czyli: nie robisz wesela - źle; robisz i zaprosisz - źle; robisz i nie zaprosisz - też źle. Nie dogodzisz...

Ślub

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (229)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…