Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak koleżanki postanowiły zorganizować mi wieczór panieński, czyli umawianie się z ludźmi w A.D. 2022.

Ponieważ pierwotny plan imprezy w 2020 nie wypalił ze względu na lockdown, dziewczyny stwierdziły, że trzeba nadrobić. Łącznie miało być nas 7 osób (nie będę nadawać dziewczynom imion, dla potrzeb historii po prostu je ponumeruję), datę, która wszystkim siedmiu pasowała, udało się wybrać zadziwiająco łatwo, mimo to na koniec zostaliśmy w trójkę. Ale o tym zaraz.
Świadkowa (Jedynka) podjęła się organizacji imprezy: jakiś biforek u której znas, potem kolacja i drinki na mieście - żadnych ekscesów. Wszystkie potwierdziły, że na 100% będą, po czym ja wycofałam się z przygotowań, więc dopiero po fakcie dowiedziałam się o tym, dlaczego na koniec zostałyśmy w 3 osoby. A zatem:

- Dwójka. Żeby dostęp do informacji był w jednym miejscu, dziewczyny postanowiły założyć grupę dyskusyjną. Ponieważ nie wszystkie miały fejsa i dostęp do messengera, padło na whatsapp. Brakowało tylko numeru telefonu koleżanki nr 2, która oznajmiła, że go nie poda, bo „chroni swoją prywatność, a numer telefonu to zbyt intymna informacja, więc mają się z nią kontaktować tylko messengerem”. Na argument, że nikt nie będzie specjalnie dla niej kopiował całej konwersacji i jej wysyłał, stwierdziła, że w takim razie ona rezygnuje z udziału w imprezie. Czyli zostało nas 6.

- Trójka. Jakieś 3 tygodnie przed imprezą stwierdziła, że źle się czuje sama ze soba, czuje się brzydka i nie zasługuje na to, żeby wyjść między ludzi. Próby poprawy jej samooceny nie przyniosły rezultatu, dziewczyna wmówiła sobie, że „ma mordę jak yeti” i nie powinna się nikomu pokazywać, w związku z czym nie wyjdzie z domu i już. Zostało nas 5.

- Czwórka. Na początku zaproponowała, że biforek zrobi u siebie, bo mieszka w centrum i ma warunki. Co prawda ma dwójkę dzieci, ale wyśle je do swoich rodziców, więc nie będzie problemu. Pozbierała od pozostałych pieniądze, żeby zrobić jakieś zakupy (alkohol, przekąski, dekoracje itd). Rezerwacjami w knajpach też powiedziała, że się zajmie, bo pracowała przez lata w gastronomii oraz w branży eventowej, ma znajomości w większości lokali i w ogóle nikt tego nie zorganizuje tak dobrze jak ona. Pochwaliła się, że zdobyła wejściówki w jakieś fajne miejsca, tylko nie powiedziała gdzie, „żeby nie psuć niespodzianki”.

Tydzień przed imprezą napisała, że biforek u niej absolutnie nie wchodzi w grę, bo ona ma przecież dwójkę dzieci, i u niej nie ma absolutnie warunków na żadne domówki. I że reszta musi zrozumieć, że jako samotna matka ma wystarczająco na głowie i jej życie nie kręci się wokół cudzych imprez (no nikt nie wymaga, żeby się kręciło, ale po wuj składa deklaracje, z których wie, że się nie wywiąże?). Wszystkie rezerwacje, które zrobiła na mieście, pozostają aktualne, tylko spotkać musimy się u kogoś innego.

W tym momencie świadkowa spytała mnie, czy możemy ten biforek zrobić u mnie, bo w sumie u nikogo innego nie ma warunków. Zgodziłam się, pod warunkiem że one wszystko przygotują. Ja mam w tej chwili złamaną rękę i nic nie jestem w stanie zrobić, poza tym wczesnym popołudniem musimy wziąć udział w pewnej uroczystości i nie będzie nas w domu. Stanęło na tym, że świadkowa i Czwórka przyjadą w dzień imprezy około 13, Czwórka przywiezie zakupy, razem wszystko przygotują i ja wrócę już na gotowe.

Rano w dzień imprezy Czwórka napisała do świadkowej, że jej nie będzie, bo ona ma dzieci i nie mamy prawa od niej oczekiwać, że zostawi je same w domu albo podrzuci dziadkom. Na pytanie, gdzie mamy rezerwacje ani prośbę o zwrot pieniędzy na zakupy już nie zareagowała. Na szczęście świadkowej udało się zarezerwować stolik w bardzo fajnej knajpie, a zakupy zrobiła za swoje pieniądze. Zostałyśmy w czwórkę.

- Piątka. No co dzień mieszka na północy Niemiec, miała przylecieć do Monachium na weekend. W piątek przed imprezą potwierdzała, że będzie na pewno.

Świadkowa przygotowała wszystko u mnie w mieszkaniu, przyjechała jeszcze jedna koleżanka, czekamy na Piątkę. Po jakimś czasie, próbujemy do niej pisać i dzwonić, pytając, kiedy będzie. Nie odbiera telefonu, wiadomości czyta, ale nie odpisuje. Zaczęłyśmy bez niej, co jakiś czas próbując się z nią skontaktować, ale bez rezultatu. Wystraszyłyśmy się, co się stało - albo ktoś jej ukradł telefon, albo miała jakiś wypadek, czy może leży gdzieś pobita, nie wiadomo co się dzieje. Do jej faceta ani rodziny niestety nie mamy kontaktu. Wyszłyśmy w trójkę na miasto, bawiłyśmy się świetnie, jednak cały czas z tyłu głowy był niepokój o Piątkę.

Następnego dnia dostaję wiadomość: „Wszystko u mnie ok, po prostu odwołali mój lot”. A dlaczego nie poinformowała, że jej nie będzie? „Bo tak się wkurzyła, że nawet jej się nie chciało gadać”. Noż k..a... A my się martwimy, czy ona żyje...

Nie ma to jak potwierdzić obecność, a potem się wycofać w ostatniej chwili pod jakimś guanopretekstem, albo w ogóle wystawić do wiatru i nic nie powiedzieć. Egoizm kwitnie.

Babski wieczór

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (170)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…