Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#8968

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dotyczy jednego z moich pierwszych sposób dorabiania i pierwszego w moim życiu piekielnego zleceniodawcy.
Uwielbiam pisać i na to zajęcie poświęcam bardzo dużo czasu każdego jednego dnia. Za sprawą szkolnej koleżanki udało się mi uzyskać zlecenie na opowiadanie do niedużej niszowej gazety regionalnej, w której pracowała jej kuzynka.
Po kilku telefonach uzgodniliśmy, iż najpierw podsyłam próbkę, a po aprobacie całość. Po wysłaniu odczekuję 2-3 dni i dzwonię.
-Dzień dobry. Z tej trony XY, dzwonię w sprawie opowiadania, którego wstęp państwu wysłałem.
-Tak, tak. Wiem o co chodzi, muszę przyznać, że jesteśmy pod wrażeniem (tu cała lawina słodzenia).
-Czyli rozumiem, że możemy porozmawiać o moim honorarium.
-Tak, tylko wie pan jest tu taki mały problem (czerwona lampka się mi zapaliła w głowie), bo wyszła nam bardzo nieciekawa sytuacja w redakcji i nie możemy nikogo zatrudnić nawet na pojedyncze zlecenie... Jedyna opcja to taka, że nie zapłacimy panu całości od ręki, tylko coś w rodzaju kilku rat, tak żeby tu się nam wydatki w papierach zgadzały...
Szczerze mówiąc sytuacja zaczęła mi już zdrowo śmierdzieć, ale byłem strasznie zawzięty.
-Mogę zapytać ile takich rat miałoby być?
-Myślę, że 5 byłoby idealnie.
-Więc zróbmy tak, że podzielę moje opowiadanie na kilka części i po każdej racie będę przesyłać kolejny. Jeśli pani się zgodzi wyśle pierwszy fragment zaraz po otrzymaniu pierwszej wpłaty.
-Świetny pomysł! Nie będzie z tym problemu. Za chwilkę zadzwoni do pana ktoś z księgowości po wszystkie dane do przelewu. Miłego dnia życzę!

Czekam więc grzecznie na telefon z księgowości. "Chwilka" jak się okazało trwała 2,5h
-Słucham.
-Dzień dobry. Tu redaktor VZ, czy rozmawiam z panem XY? (tonem tak sztucznym, że nawet idiota wyczułby co się kroi)
-Dzień dobry.Tak przy telefonie.
-No to posłuchaj mnie pan. Ja tu szanse daje, że w wschodzącej gazecie może swoje wypociny publikować, a pan mi tu jeszcze chcesz warunki narzucać? Co to ma być za wysyłanie w kawałkach ja się pytam? My tu kulturalnie, młodym talentom pomagać chcemy, a pan jakby tego w ogóle nie widział! Nie dość, że masz pan czelność za taką promocję zapłaty żądać, gdzie to pan powinien nam płacić, to jeszcze z góry pieniądze chce...
Zamurowało mnie, bo sam nie znam wszystkich mechanizmów publikacji, więc facet mógł mieć rację, ale skoro mimo nerwów redaktor nie zapomniał o "pan" i nie wrzeszczał jak opętany, obiecałem sobie załatwić to na spokojnie.
-Proszę pana, primo, to tylko moja propozycja, z która do państwa wyszedłem, zabezpieczając się przy tym na brak umowy, a w konsekwencji zapłaty (specjalnie starałem się brzmieć "inteligentnie"). Secundo, gdyby była to całkowicie moja autorska praca, prawdopodobnie za honorarium uznałbym promocję mojej osoby, jednak dostałem od państwa wytyczne co do tematyki, BARDZO dokładnej długości i zawarcia morału, a za przeproszeniem "pod dyktando" za darmo pisać nie zamierzam. Więc niech się pan redaktor prześpi z tym problem i zadzwoni jutro z podjętą decyzją.
Usłyszałem tylko, że jutro się odezwie i ledwie słyszalne "dousłyszenia".
Na drugi dzień cisza, kolejne tak samo. Telefony ode mnie były nieodbierane, na mail'e żadnej odpowiedzi, a opowiadanie w ostateczności wylądowało w koszu.

Jeśli mam być szczery, to może rzeczywiście poniosła mnie tu ambicja, jednak naprawdę nie mam zamiaru nigdy pisać dyktowanych tekstów za frajer. A pasja pisania widać pozostanie niedochodowym pożeraczem czasu ;)

gazeta

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (222)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…