Mieszkam w starym budynku z wąską, bardzo wąską klatką schodową. Bez windy. Taką, że wszerz mieści się jeden strażak w oporządzeniu, a ratownicy medyczni niosący pacjenta na krzesełku mają ciasno. Obie rzeczy, niestety, sprawdzone. Coś koło metra szerokości, jeśli tyle.
Blok jest stary, i oryginalni powojenni mieszkańcy właśnie wymierają. I za każdym jednym razem gdy wprowadza się nowy lokator, ten sam problem. Na klatce poprzypinane rowery, wózki dziecięce, powystawiane donice z kwiatami, cuda wianki. I wielka obraza majestatu, jeśli się powie że halo halo, ale proszę nie blokować przejścia jednak, a co jak znowu coś się stanie?
Scenariusz jest bardzo powtarzalny, straż pożarna grozi spółdzielni karami, spółdzielnia mieszkańcom utylizacją rzeczy na koszt właściciela, i jest spokój. Do następnego wnuczka, który z wąskiego przejścia robi sobie prywatny składzik. Dosłownie każdy 20~30latek który wprowadził się tu do mieszkania po babci czy dziadku robi dokładnie to samo. A ja się tylko zastanawiam, skąd to się wzięło
Blok jest stary, i oryginalni powojenni mieszkańcy właśnie wymierają. I za każdym jednym razem gdy wprowadza się nowy lokator, ten sam problem. Na klatce poprzypinane rowery, wózki dziecięce, powystawiane donice z kwiatami, cuda wianki. I wielka obraza majestatu, jeśli się powie że halo halo, ale proszę nie blokować przejścia jednak, a co jak znowu coś się stanie?
Scenariusz jest bardzo powtarzalny, straż pożarna grozi spółdzielni karami, spółdzielnia mieszkańcom utylizacją rzeczy na koszt właściciela, i jest spokój. Do następnego wnuczka, który z wąskiego przejścia robi sobie prywatny składzik. Dosłownie każdy 20~30latek który wprowadził się tu do mieszkania po babci czy dziadku robi dokładnie to samo. A ja się tylko zastanawiam, skąd to się wzięło
blok klatka_schodowa mieszkania rower
Ocena:
115
(117)
Komentarze