Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89865

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja córka studiuje za granicą. Mocno uniwersyteckie miasto, wielkie tradycje i takie tam różne. Akademik. W akademiku towarzystwo nieco międzynarodowe. Sam gmach dosyć stary - co ma swoje uroki (piękny budek, zabytkowy, z klimatem...), ale ma też wady.

Wczoraj w ciągu dnia trzy razy (!) włączał się alarm przeciwpożarowy. I nie były to ćwiczenia (te zrobiono na początku roku akademickiego) - alarm włączał się naprawdę, choć z początku nikt nie wiedział dlaczego, bo żadnego pożaru przecież nie było. Ale przepisy to przepisy: za każdym razem wszyscy studenci mieszkający w budynku musieli natychmiast opuścić pokoje i wyjść na zewnątrz, wrócić mogli dopiero po +/- pół godziny, kiedy obsługa sprawdziła, że na pewno nic się nie pali. Mała przyjemność, zważywszy, że jest początek listopada, a mówimy o kraju słynącym o tej porze roku raczej z zimnych deszczów i mgieł, niż ze słońca. Za każdym razem także przyjeżdżała wzywana w takich razach przez automat straż pożarna.

Co się okazało? Jeden ze studentów - Amerykanin - w niewielkiej, wspólnej kuchence robił sobie jakieś danie smażone w głębokim tłuszczu. Duży garnek oleju, mocno rozgrzany, zaczynał dymić (widać kolega nie bardzo potrafił ten proces opanować) i włączał czujkę dymu - więc odpalał się alarm.

Rozumiem, że coś takiego mogło się zdarzyć... raz. Ale TRZY RAZY w ciągu jednego dnia?! Już pal sześć, że nie bardzo wiem, co można smażyć na głębokim tłuszczu na śniadanie, lunch i obiad - ale czy po pierwszym razie kolega nie załapał, że to nie jest dobry pomysł?

Ale nie, to nie koniec…

Dziś rano moja córka wstaje i... nie ma wody. Krany suche, a w akademikowej sieci informacyjnej wisi komunikat, że jest awaria i prosi się o nieużywanie umywalek, pryszniców i toalet. Co gorsza okazało się, że awaria polega na zatkaniu rur odpływowych - więc zanim ktoś się zorientował, zawartość kilku sedesów wypłynęła... w szybie windy (widać tam akurat szła rura). Więc teraz winda nie jeździ, a z szybu śmierdzi - co mojej córce nie przeszkadza, ale trzem studentom na wózkach inwalidzkich już tak.

Super. Córka wkurzona ogarnęła się, poszła do sąsiedniego akademika, żeby u znajomej się umyć i załatwić. Wracając spotkała hydraulików i zapytała ich, co się właściwie stało.

Zgadniecie?

Tam sam matołek, który wczoraj trzykrotnie uruchomił alarm przeciwpożarowy, wieczorem (jak już się okazało, że to on) został op...przony od góry do dołu przez "portera" włącznie z groźbą, że jak to się powtórzy, to będzie płacił za niepotrzebny przyjazd straży i tak dalej. Więc matołek postanowił pozbyć się problemu - i cały gar zużytego oleju wylał.. do zlewu w kuchni. W budynku, w którym przy każdej umywalce i w każdej łazience wiszą ostrzeżenia, żeby nie wylewać do zlewów żadnych gęstych rzeczy i nie wyrzucać do sedesów NIC poza papierem toaletowym, bo zabytkowe rury kanalizacyjne mają za małą średnicę i łatwo się zatykają. A ten geniusz wylał do umywalki trzy czy cztery litry zużytego oleju - a że to było późnym wieczorem, to do rana olej stężał gdzieś w rurach.

Podobno hydraulicy obiecali, że dziś do północy woda już będzie. Zobaczymy. Ale znając studenckie podejście do życia, kolega z Ameryki będzie miał ciężki tydzień... ;-)

Akademik za granicą bezmyślny student

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…