Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#89945

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na fali opowieści o dzieciach w przestrzeni publicznej, tym razem z perspektywy matki.

Wczesną wiosną tego roku wybraliśmy się z mężem i córką (niewiele ponad dwuletnią) na rynek pewnego dość sporego miasta. Pogoda fajna, dziecko zadowolone, bo mogło sobie swobodnie pobiegać bez stwarzania problemu innym. Przyszła jednak pora żeby coś przegryźć, padło na pobliską pizzerie. Dziecię w niejednej restauracji/kawiarni bywało i problemów się nie spodziewaliśmy.

Wchodzimy do jakże zacnego przybytku, w którym już od progu człowiekowi ślinka cieknie, siadamy do stolika, miła Pani przynosi nam kartę, coś tam zamawiamy i czekamy, a ludzi było sporo więc wiedzieliśmy, że trochę to potrwa.

Niestety dzieci nie lubią czekać, a na dodatek Mała zaczęła się wyjątkowo niecierpliwić. Najpierw zaczęła zdejmować buty - założyłam z powrotem i tak trzy razy. Potem urządziła sobie wycieczkę po knajpie - tu zaznaczę, że Mała lubi ludzi, chętnie do nich zagadywała, uśmiechała się - co niestety nie podobało się niektórym gościom (i jak najbardziej mogę to zrozumieć), bo chcieli zjeść w spokoju. Niestety próba usadzenia jej w jednym miejscu kończyła się krzykiem (a natura obdarzyła ją niezwykle donośnym głosem, od którego w uszach dzwoni) więc wybrałam mniejsze zło. Do spaceru po knajpie doszło podskakiwanie w jednym miejscu, chowanie się za krzesełkami i ciągłe bardzo głośne marudzenie "ja chcę pizze", płacz, wyrywanie mi się z rąk, nawet mnie raz uderzyła.
Uwierzcie mi, miałam ochotę ją stamtąd zabrać i wyjść. Gdyby nie złożone zamówienie to na 100% bym tak zrobiła. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie mieliśmy z nią takich problemów w żadnej kanapie i dla kogoś obcego mogło to wyglądać tak, jakby moja córka była totalnie niewychowana, głośna, niecierpliwa i chciała krzykiem wszystko wymusić. Chciałam zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Oczywiście kiedy Mała zjadła już pizze, uspokoiła się, wszystkim powiedziała do widzenia i jak gdyby nigdy nic wyszła zadowolona.
Dlatego mam taki mały apel - nie oceniajcie ani matki, ani dziecka po jednym takim zdarzeniu. Po pierwsze dziecko może być akurat śpiące/głodne/zestresowane np. wizytą u lekarza itp, albo zwyczajnie mieć gorszy dzień, który każdemu może się zdarzyć.
Wraz z mężem bardzo staramy się żeby córka potrafiła żyć w społeczeństwie, jeśli robi coś nie tak to zwracamy jej uwagę i tłumaczymy, w skrajnych przypadkach po prostu wychodzimy na zewnątrz i tam dajemy jej chwile na uspokojenie, potem rozmawiamy o sytuacji. Jednak uwierzcie mi mimo szczerych chęci nie zawsze się da. Bardzo mnie zawsze denerwowało określenie "ale to przecież tylko dziecko", lecz punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia i mimo całych pokładów cierpliwości, niejednej przeczytanej książki i prób zadowolenia wszystkich stwierdzam, że czasem trzeba odpuścić i sobie i dziecku.

Pizzeria

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (23)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…