Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#89976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wczoraj mieliśmy montaż nowej kuchni. Przesunięty w czasie, bo miał być 16.12, a był wczoraj, czyli 09.12. Mieliśmy zamówionego gazownika na 16.12, ale że wyszło, jak wyszło, ten zamówiony nie mógł wczoraj ani dziś przyjechać, od wczorajszego popołudnia wydzwaniałam po innych. Dostałam dwa namiary od szefa, przy kontakcie z pierwszym dostałam informację, że dziś o 11 dostanę telefon. No i dostałam, tyle że o 9 i z hasłem „będę w poniedziałek”. Ja mówię, że poniedziałek to mnie średnio urządza, bo dzieciom nawet obiadu nie ugotuję w weekend (gwoli wyjaśnienia - ja wiem, że weekend i nikt nie ma mi obowiązku robić dobrze, ale wczoraj była inna rozmowa, dlatego nie szukałam dalej). No to szukaj se babo kogo innego. Więc szukam. Zadzwoniłam do drugiego polecenia od szefa, pan odpowiedział, że jest na wyjeździe, ale daje mi numer do kolegi. Zanim zdążyłam zadzwonić, oddzwania ten pierwszy. Że on się kontaktował z kolegą i kolega będzie dzwonił o 12, bo w sumie to tylko podłączenie, a nie cały montaż, to kolega sam da radę. No i czekam - 12, 12.30, 13.30… Napisałam smsa z prośbą o bezpośredni numer do kolegi, po jakimś czasie zadzwoniłam, nie odebrał. No to wujek Google i szukam dalej. Dodzwoniłam się do człowieka, u którego w tle słyszałam dziecięce głosy i nawet go mocno nie prosiłam, jedynie umówiliśmy się, że jakbym nikogo nie znalazła, zadzwonię w poniedziałek.
Ale przypomniało mi się o koledze drugiego polecanego pana. Niestety, nie odebrał. Pokłóciliśmy się z mężem, bo z mojego punktu widzenia, on powinien się o to zatroszczyć już w czwartek, za to on uważał, że skoro zaczęłam dzwonić, to powinnam to doprowadzić do końca.
Ale pan oddzwonił. Ja już lekko zmarnowana, wcale nie liczyłam na usługę dziś, ale obiecał, że będzie. I przyjechał. Nawet kilka minut wcześniej niż obiecał. Zrobił wszystko w niecałą godzinę, miał ze sobą dysze, obejrzał sobie kawałek meczu Maroko-Portugalia (swoją drogą - wielki szacun dla Maroko), podbił, co trzeba i zainkasował tylko 80 zł.
Opowiedziałam mu o swoich przejściach, że mnie jeden świńsko wystawił i okazało się, że to jego pracownik… I że wcale się nie zdziwi, jak zacznie do mnie wydzwaniać jeszcze dziś. Na szczęście nikt nie dzwonił, ale kurczaki! Jakim trzeba być dziadem, żeby obiecać i przestać odbierać telefony. I to jeszcze po dodzwonieniu, że „jak chodzi o obiad dla dzieci, to zrobimy”…
Jedno, co pozytywne, to pan, który przyjechał, zyskał, nie dość, że klienta, to jeszcze potencjalnych innych, bo z czystym sumieniem będę go polecać.
P.S. Mam piękną, nową kuchnię i w końcu (5 miesiącu) mogę znów gotować na gazie, a nie na jednym elektrycznym palniku, który jajecznicę smażył godzinę :)

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (22)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…