Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90042

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawet nie wiem czy to jest bardziej idiotyczne, zabawne (w czarny sposób) czy zniesmaczająco-przerażające.

Kilka dni temu, przed weekendem, zawalił ktoś do naszych drzwi. Sąsiad. Nie lubię, bo to prymityw, typ biznesmena Janusza, co to przelicza ludzi na zarobki i ktoś, kto pracuje w biurze/laboratorium/gabinecie to nie pracuje, a żyje na jego utrzymaniu. Do tego mizogin i wrzaskliwy ochlajmorda, nie systematyczny alkoholik, ale uważa, że bycie prawdziwym Polakiem mierzy się tym, ile się wychlewa na jedno posiedzenie.

Ale mimo niechęci przyznaję, że nie robi mi ani okolicy nic złego, jest czasami hałaśliwy, ale wystarczająco rzadko, żeby przymknąć na to oko. Unikam, ale drzwi mu otwieram.

A przyszedł po pomoc - kuzyn jest u niego i się dusi. Mam wykształcenie medyczne, uzyskane 25 lat temu i w zasadzie poza specjalizacją (z psychiatrii) nigdy nie używane. Ujmę to tak - jak się rozpęta zombie-apokalipsa to pewnie dam radę zszywać rany i składać kości, ale specjalnie sprawne to nie będzie. Będę też wiedziała jakie leki brać z opuszczonej apteki. Poza apokalipsą na mnie nie liczcie. Nie chcę, nie umiem i co najważniejsze, nie mogę. Sąsiad to wie, bo jego córka studiowała farmację z moim dzieckiem i kiedyś uważał, że moim wykształceniem załatwię jej prostsze egzaminy. Nie załatwiłam, pretensje troszkę miał, ale się rozeszło.

Więc kuzyn i duszenie.

No ok, mogę rzucić okiem, facet spanikowany, może coś doradzę, zanim pogotowie przyjedzie. Zwykły ludzki odruch. Kuzyn lekko napruty, podobnie jak sąsiad i ich żony, bo w takim składzie się gościli. Siedzi na kanapie, przytomny, łapie powietrze jak ryba wyrzucona z wody, ale przytomny.
- "No zrób coś" - mówi sąsiad do mnie.
No ale co? Ciężko, ale oddycha. Na moje oko zapada mu się płuco z jakiegoś powodu, ale nie wiem z jakiego, nic nie zrobię. Albo refluks, czyli zwykła zgaga. No i może to być 30 innych powodów. Więc mówię uprzejmie, że nie mam co, trzeba poczekać na pogotowie.

Na co żona sąsiada: "A mówiłam ci, że trzeba dzwonić!". No ludzie! 4 dorosłe osoby i nie wezwali pogotowia do duszącego się gościa. Ok, sama zadzwoniłam. Sąsiad się pyta za ile przyjadą, jak ja bym to miała wiedzieć. Po czym zniesmaczony moją niewiedzą zaczął podrzucać pomysły.

Pomysł nr 1: "To może go położyć na boku i nogę podnieść" (dlaczego nogę??). Mówię, że ułożenie na boku zaszkodzić nie powinno, ale nogi niech mu nie podnosi. Pan nawiasem mówiąc był wielkości średniego wieloryba, więc to podnoszenie nogi mogłoby być problematyczne.

Pomysł nr 2: "Zrób mu masaż serca" - ale po co? Serce mu pracuje, to widać. Ale żeby go przy życiu utrzymać. Ok, obiecuję, że jak tylko mu serce przestanie bić, to się wezmę za masaż.

Pomysł nr 3: (najlepszy IMHO): "To weź mu wsadź długopis w gardło!". Zbaraniałam trochę, bo nie wiedziałam jak duszenie faceta długopisem miałoby go ratować, ale potem się domyśliłam, że chodzi o konikotomie, często myloną z tracheotomią. Otóż pierwszy z tych zabiegów można zrobić w warunkach polowych, ale i ze sprzętem jest ryzykowny, chociaż chwilami konieczny. Obstawiam, że przy pomocy długopisu i noża kuchennego ten zabieg udałby się jakiemuś 1% doświadczonych medyków (może jestem tu niesprawiedliwa, ale on nie jest łatwy, naprawdę). Nie mówiąc o tym, że robi się to, żeby dostarczyć tlen z pominięciem gardła i krtani, a panu krtań w niczym nie przeszkadzała (wiem, bo zajrzałam, jako że faktycznie mogło mu coś tam tkwić, a zresztą zapytałam czy coś połknął).

Pomysł nr 4: (walczy o palmę pierwszeństwa z numerem 3): "Daj mu zastrzyk na alergię". Hmmmm, a jest na coś uczulony? Nie, chyba nie. Żona 100% pewna nie była, ale w sensie, że jeżeli jest, to nie był diagnozowany, więc powiedziała, że nie wie. "No, ale że daj mu zastrzyk z takiego zestawu, przecież nie zaszkodzi!" Po pierwsze zaszkodzi, a po drugie z jakiego zestawu? "Nie masz takiego zestawu? Jak ktoś orzeszka połknie? Albo osę?" No pewnie, że nie mam, na co mi to, nie jestem na nic uczulona, nikt u mnie nie jest. "A co to za lekarz co zestawu nie ma?". Jaki lekarz, do ciężkiej cholery?

Przyjechało pogotowie, zmyłam się najszybciej jak się dało.
Ludzie! Telewizja kłamie! Nie wierzcie w te bzdury, bo jestem pewna, że 100% pomysłów sąsiedzkich z telewizji pochodzi. Jak się tak zastanowić, to część tych TV odkryć powinno być zakazane. Jeszcze trochę by wypił i sam mógłby zacząć długopisem kuzyna ratować.

A kuzyn miał atak refluksu. Nażarł się tak, że mu kwas aż do płuc się cofnął. Chociaż nie jest wykluczone, że to tylko objaw czegoś poważniejszego.

pierwsza pomoc

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…