Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90096

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam historię @googlewhack o agresywnym Karolku oraz komentarze, które mówią, że w latach 90’, co powiedział nauczyciel, było święte, a rodzice czasem nie wierzyli swoim dzieciom. Otóż w moje klasie była sytuacja taka:

Koleżanka miała takie włosy, że latem robiły jej się kosmyki przy buzi prawie białe od słońca. Tylko te dwa pasemka po obu stronach głowy. No i wróciliśmy z wakacji. Na pierwszym angielskim coś odbiło nauczycielce. Zaczęła się na nią wydzierać, że farbowała włosy i że nagana, obniżone zachowanie, dywanik u dyrektorki. Ona się tłumaczy, że tak ma - jej mama i siostra też. Skończyło się naganą do dziennika (nie pamiętam, czy jej tematem było „farbowanie” czy pyskowanie). Na drugi dzień do szkoły przyszła jej mama i zażądała rozmowy z anglistką w obecności dyrektorki. I tłumaczy babie znów to samo, co jej córka dzień wcześniej. Dyrektorka rozumie, nauczycielka uparcie twierdzi, że koleżanka włosy zafarbowała. Więc jej mama zmieniła zeznania i mówi, że skoro tak, to dobra, niech będzie, że farbowała, ona jej zezwoliła, wręcz sama jej te włosy farbą pyknęła. Babiszona nie dało się przekonać do niczego. Skończyło się obniżonym zachowaniem na świadectwie.

Koleżanka, na szczęście, była ogarnięta i choć było jej przykro, to nie zrobiła z tego jakiejś wielkiej sprawy, ale to podejście jednego nauczyciela do tej sprawy było mega piekielne.

Rzecz miała miejsce już w latach dwutysięcznych, sam początek wieku.

szkołą

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (161)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…