Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90255

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwie ostatnie dodane tu historie - które dotyczyły m.in. tego, że w obgadywaniu wszyscy mocni, a w konfrontacji już nie bardzo - przypomniały mi jedną z moich własnych, choć nie z pracowego podwórka.

Chodziłam swego czasu na aqua aerobik - zajęcia, podczas których ćwiczy się w wodzie, m.in. przy pomocy obciążników i pianek, które to pianki w warunkach wodnych też robią za ciężarki. Chodziłam na tyle długo i regularnie, by zaliczyć kilka różnych osób prowadzących, wiele zestawów ćwiczeń itp. - i ogólnie mieć jakieś pojęcie, jak to wygląda. Niestety, obiekt sportowy, na którym odbywały się zajęcia, zaczął się borykać z problemami kadrowymi i dlatego w pewnym momencie, w środku już opłaconego z góry semestru, po kilku seriach odwoływanych w kratkę zajęć, pojawiła się Pani instruktorka od zumby.

Pani PRÓBOWAŁA, to fakt. Ale zumby - w odpowiednim do muzyki rytmie, z jej specyficznymi ruchami, na głębokiej wodzie, z nogami wiszącymi nad dnem basenu - ćwiczyć się nie da. Ale tak ABSOLUTNIE się nie da, bo nie da się przeskoczyć fizyki cieczy. Równie dobrze mogłybyśmy spróbować tam grać w piłkę nożną. Pamiętam, że podczas tych konkretnych zajęć wielu pozostałych użytkowników basenu (w czasie a.a. otwarte były pozostałe tory, zjeżdżalnie, jacuzzi itp.) się na nas otwarcie gapiło, jak nigdy wcześniej - niektórzy panowie na atrakcyjną instruktorkę demonstrującą normalną zumbę na brzegu, niektórzy na uczestniczki miotające się nieskładnie w basenie.
Dodatkowo, pani prowadząca była bardzo niepewna siebie i zachowywała się tak, jakby sama rozumiała, że te zajęcia to cyrk i że się wstydzi. Co chwila pytała, jak nam się podoba itp., desperacko zabiegając o aprobatę - jeśli znacie termin "second hand embarrassment", to było właśnie to, co mocno odczuwałam w tamtym momencie.

Ale do brzegu. "Zumba w wodzie" była kulminacją wcześniejszego okresu, kiedy pływalnia leciała sobie w kulki, odwoływała zajęcia na ostatnią chwilę itp. - a pieniędzy, dla mnie niemałych, oddać nie chciała, oferując w zamian normalne godziny pływania. Ale jakbym chciała sobie normalnie popływać, to bym sobie wykupiła na to stosowny karnet, a przecież zapisywałam się na aqua aerobik. Dlatego zrobiłam coś, czego zasadniczo, jako osoba skrajnie niekonfrontacyjna, nigdy nie robię: napisałam maila do dyrekcji, że nie taka była umowa, że pani od zumby miła i sympatyczna i w ogóle, ale te zajęcia NIE są odpowiednikiem normalnego aqua aerobiku i co to ma być, oczekuję normalnych - jako wywiązania się pływalni z umowy. Wierzcie mi, dużo mnie ten grzeczny, ale stanowczy mail, podpisany imieniem i nazwiskiem, kosztował.

Co było piekielne, poza pływalnią? Reakcje grupy, szczególnie jednej z pań. Po pierwszych zajęciach, kiedy schodziłyśmy do szatni, zewsząd płynęły jęki i gniewne sapnięcia, że te zajęcia są bez sensu, że instruktorka kompletnie sobie nie radzi, że pływalnia niepoważna itp. Po drugich zajęciach - pani od zumby zniknęła, ratownik poprowadził zastępstwo - pretensje, że KTOŚ (nie przyznałam się wtedy ani potem) ponoć napisał maila i że TAKĄ FAJNĄ instruktorkę od TAKICH FAJNYCH zajęć zabrali, SKANDAL. Po trzecich zajęciach - ratownik wrócił do swoich zadań, przyszła nowa, świetna prowadząca - ZACHWYTY, że fantastycznie, że KTOŚ coś WRESZCIE załatwił i będzie dobrze, bo ta zumba w wodzie to jednak fatalna była.

Niektórym nigdy nie dogodzisz. :)

A panią od zumby w wodzie pozdrawiam, bo nie jej wina, że ją w taki idiotyzm wkręcili.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 119 (119)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…