Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90346

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Problemy zdrowotne i szef Janusz ciąg dalszy.

Na mail Janusza do ordynatora chirurgii, w którym żądał odwołania lub przesunięcia mojej operacji, ktoś ewidentnie musiał zareagować, gdyż Janusz bardzo szybko zmienił ton i tłumaczył, że "zaszło nieporozumienie", bo przecież nie ma najmniejszego problemu, ja mam się skupić na zdrowiu, a w firmie on już sobie ze wszystkim poradzi.

W czwartek 20 kwietnia miałam zabieg, wszystko dobrze poszło, z tym że ze względu na podwyższone białko crp potrzymali mnie w szpitalu kilka dni dłużej, żeby upewnić się, że nie wdał się żaden stan zapalny. Szpitalne L4 dostałam do czwartku 27 kwietnia włącznie. W międzyczasie zatroskany Janusz dopytywał o mój stan zdrowia. W środę wysłałam mu L4 ze szpitala i poinformowałam, że w czwartek mam jeszcze wizytę u lekarza rodzinnego, który zapewne przedłuży mi zwolnienie, gdyż nie jestem jeszcze w pełni na chodzie (nie jestem się nawet w stanie wyprostować). Janusz odpowiedział, że nie przyjmuje do wiadomości i we wtorek 2 maja oczekuje mnie w pracy, gdyż już poinformował klientów, że wtedy wracam i nie będzie tego odkręcał.

Lekarz rodzinny wystawił mi zwolnienie do połowy maja, tłumacząc, że po operacji brzusznej konieczna jest dłuższa regeneracja i nie ma mowy o żadnym natychmiastowym powrocie do pracy. Gdybym po upływie tych 2 tygodni nadal się źle czuła, przedłuży mi zwolnienie o tyle, ile będzie potrzebne.

Wysłałam Januszowi dłuższą wiadomość, przesyłając kopię L4 oraz przypominając, co podczas mojej nieobecności będzie do zrobienia, że w razie pytań jestem dostępna telefonicznie oraz żeby do piątku (ostatni dzień roboczy miesiąca) przelał mi kwietniową pensję (co miesiąc trzeba mu przypominać, bo sam nie pamięta). Nie odpowiedział.

W piątek wypłata nie wpłynęła na konto. We wtorek nadal nie, a Janusz nie reaguje na próby kontaktu z mojej strony. Wysłałam mu oficjalny mail z wezwaniem do zapłaty, brak reakcji. W środę dzwonię do naszej księgowej i zgłaszam problem. Ona wie, Janusz się odgrażał, że "nie widzi powodu, dlaczego ma cokolwiek płacić pracownikowi, którego akurat nie ma w biurze" i że kwietniową pensję wypłaci mi, jak wrócę do pracy 15 maja. Jej jest przykro, ale nic nie może zrobić, bo nie ma upoważnienia do służbowego konta, a on się głupio uparł i nie docierają do niego żadne argumenty. Do tego wykorzystał kruczek prawny, że w szczególnych okolicznościach pracodawca ma prawo spóźnić się z wypłatą do 15 następnego miesiąca, a on ma zawsze "szczególną sytuację finansową", gdyż służbowe pieniądze przewala na prywatne wydatki (niby na firmę), więc firmowe konto wiecznie świeci pustkami. Tak więc teraz będzie się bawił w kotka i myszkę, żeby "ukarać" mnie za L4. Mam to szczęście, ze mój mąż zarabia na tyle, że bez mojej pensji też przeżyjemy, ale gdyby moja wypłata była moim jedynym źródłem dochodu, miałabym przewalone.

A całe to zachowanie jest efektem tego, że pomoc rządowa, którą przedsiębiorcy dostawali w czasach covida i w ramach której państwo płaciło część mojej pensji, się skończyła, z czym Janusz nie może się pogodzić i szuka zemsty. Na mnie, bo to moja wina, że jeśli zatrudnia się pracownika, to wypada mu płacić. Dodatkowo, pomoc skończyła się już w lipcu zeszłego roku, czego on nie zauważył i zorientował się dopiero w lutym, że od 8 miesięcy nie dostał dofinansowania i mu odbiło. Między innymi z dnia na dzień zażądał powrotu z home office do biura oraz "odpracowania tych wszystkich godzin, które przez 8 miesięcy przepracowałam zdalnie, bo praca poza biurem się nie liczy". O ile do lutego pracowało się tam zupełnie znośnie, to w tej chwili nie wiem, jak dam radę wytrzymać do momentu znalezienia nowej pracy.

praca

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (166)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…