Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90385

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, która przeczytałam tu wczoraj lub przedwczoraj przypomniała mi czas, kiedy nie piłam alkoholu na imprezach. Nie, w odróżnieniu od tamtej historii nie zamierzam narzekać na namawianie mnie do picia, bo nic takiego nie miało miejsca, chodzi mi raczej o mocno wkurzające podejście "ty to załatw, bo ty jesteś trzeźwa".

Tytułem wyjaśnienia - moi ówcześni znajomi to osoby używające alkoholu z umiarem, nikt na imprezach nie upijał się do nieprzytomności (no dobra, z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę), po prostu kulturalnie spożywali sobie alkohol "na humorek" i tyle. Ale to ja byłam ta niepijąca i w związku z tym:

Marek z Krzyśkiem pokłócili się i skoczyli sobie do gardeł - za pomocą słów, nie rękoczynów. "Xynthia, weź z nimi pogadaj, bo ty trzeźwa jesteś!" Kurczę, między chłopakami od dawna było jakieś "ale", po dwóch-trzech piwkach któryś z nich nie wytrzymał i zaczęła się kłótnia. Mam rozwiązywać zadawniony konflikt, bo ja akurat w tym momencie jestem trzeźwa?

Magda faktycznie napruła się jak messerschmitt i zasnęła przy stoliku, w dodatku integrując się z owym stolikiem na amen, czyli po prostu z całych sił obejmując i ściskając blat. Za nic nie dało jej się dobudzić ani oderwać od blatu, a planowaliśmy już opuścić lokal i nie było opcji, aby ją tam zostawić, razem przyszliśmy, razem wychodzimy. "Xynthia, ty trzeźwa jesteś, weź coś zrób". Taaak, fakt niespożywania alkoholu dodał mi nadludzkiej siły, na pewno bez problemów poradzę sobie z pijackim uściskiem i oderwę Magdę od blatu...

Asia źle obliczyła swoją wytrzymałość na zmęczenie, po intensywnie przepracowanym tygodniu poszła z nami na imprezę i po wypiciu jednego piwa zasnęła, najzwyczajniej w świecie ze zmęczenia. Dało się ją dobudzić, podkreślam, nie była pijana tylko trochę "pod wpływem", oprócz tego nieprzytomna ze zmęczenia, nie było dobrym pomysłem, żeby w takim stanie wracała sama do domu. "Xynthia, odprowadzisz ją? Bo ty trzeźwa jesteś...". No kurczę, akurat ja mieszkałam najdalej od Aśki, były osoby, które niewiele by musiały zboczyć z drogi do swojego domu, aby Aśkę odstawić pod jej, no ale to ja byłam trzeźwa.

Część naszej grupki miała jakąś drobną scysję z kelnerką? Barmanką? Już nie pamiętam. Nie było mnie przy tym, totalnie nie wiedziałam o co chodzi, o co poszło, czyja racja tak naprawdę, ale "Xynthia, no weź tam idź i to załatw, bo ty trzeźwa jesteś".

Tego typu sytuacji było na tyle dużo, że w pewnym momencie takie wypady ze znajomymi przestały być dla mnie przyjemnością, zamiast się rozerwać i zrelaksować, zastanawiałam się, co tym razem będę musiała załatwiać "bo ty trzeźwa jesteś".

Dobrze, że nigdy samochodu ani nawet prawa jazdy nie miałam, bo pewnie obligatoryjnie robiłabym za kierowcę, tak to wracaliśmy taksówkami albo pieszo. A, no i oczywiście "Xynthia, zadzwoń po taksówkę, bo ty trzeźwa jesteś". Serio.

imprezy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (132)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…