Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90501

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na LinkedIn odezwał się do mnie rekruter, Deepak, reprezentujący pewne hinduskie korpo z oddziałami na całym świecie. Spytał, czy byłabym zainteresowana pracą w firmie ich klienta (tu podał nazwę firmy) na stanowisku X. Poprosiłam o przysłanie opisu stanowiska i warunków zatrudnienia. Zamiast tego jeszcze kilka razy otrzymałam to samo pytanie, czy byłabym zainteresowana pracą w ich firmie na stanowisku X. Zignorowałam.

Po paru godzinach kolega Deepaka, Kumar, przysłał mi w końcu opis stanowiska. Brzmiało to nieźle: ciekawy zakres obowiązków, satysfakcjonująca pensja, jakieś dodatkowe benefity. Do tego firma mieści się na tyle blisko mojego domu, że jestem w stanie dojechać nawet na rowerze. Odpisałam, że brzmi fajnie, więc wieczorem podeślę im CV.

Z powrotem odezwał się Deepak, przysłał mi jakiś kwestionariusz i poprosił, żeby wypełniony odesłać mu razem z CV "w ciągu godziny". Nie misiu, nie będziemy się bawić w presję czasową. Odpisałam, że przyślę wieczorem, bo jestem teraz w pracy i nie mam ani CV przy sobie, ani czasu. Deepak napisał jeszcze kilka razy, że potrzebuje na już. Olałam. Wieczorem usiadłam, wypełniłam im ten kwestionariusz, na pytanie o obecne zarobki odpowiedziałam, że nie mogę im udzielić tej informacji ze względu na jej poufność, i wysłałam razem z CV, myśląc, że jeśli dojdzie do rozmowy z potencjalnym pracodawcą, nie omieszkam ich poinformować o niewłaściwym zachowaniu pracownika ich firmy rekrutacyjnej. Nie mam doświadczenia z Hindusami, nie wiem, czy to kwestia jednego człowieka, czy ich kultury pracy. Czasami bywa, że rekruter jest dziwny, a pracodawca całkiem normalny, więc pomyślałam, że jeśli mnie zaproszą na rozmowę, to ją odbędę i wtedy wyrobię sobie opinię.

Następnego dnia miałam rozmowy w innej firmie, gdzie spędziłam jakieś pół dnia (tu trzymam kciuki, żeby coś z tego wyszło, bo dobrze rokuje). Podczas krótkiej przerwy zobaczyłam, że Deepak próbował się do mnie dodzwonić, więc napisałam mu wiadomość, że jestem na spotkaniu, nie mogę rozmawiać, będę dostępna po 17 i możemy się wtedy zdzwonić. Po południu zobaczyłam, że po mojej wiadomości Deepak dzwonił jeszcze 7 razy, a do tego zaspamował mi skrzynkę wiadomościami o treści "Odbierz ten telefon!!!!", czy "Oddzwoń ASAP!!!!!!". Odpisałam, że jak już informowałam, byłam na spotkaniu. Że jeśli mówię, że nie mogę rozmawiać, to nie mogę i nie życzę sobie ponaglających, agresywnych wiadomości. A jeśli ma jakaś pilną sprawę, to teraz jestem wolna, niech zadzwoni. Nie zadzwonił. Widocznie jednak nie było to takie pilne. W tym momencie było jednak dla mnie jasne, że oferty na pewno nie przyjmę, bo niezależnie czy jest to ogólna kultura pracy, czy zachowanie pojedynczego rekrutera, które firma jednak toleruje, łopocze mi tam więcej czerwonych flag niż na spotkaniu Mao z Breżniewem, więc raczej nie będzie to praca marzeń.

Kolejnego dnia Deepak przysłał mail, w którym pouczył mnie, że po pierwsze, kiedy on mnie o coś prosi, to mam reagować natychmiast, a nie wtedy, kiedy mam czas, bo jego klient czegoś takiego nie toleruje, po drugie, muszę edytować swoje CV i wszystkie nazwy dotychczas obejmowanych przeze mnie stanowisk zmienić na identyczne jak nazwa stanowiska w firmie klienta, bo klient tak sobie życzy, a po trzecie, klienta nie interesują żadne klauzule poufności, które podpisałam z obecnym pracodawcą, oni żądają udzielenia informacji na temat moich aktualnych zarobków, więc mam im tej informacji udzielić. A tak w ogóle, to ze względu na trudności we współpracy ze mną, klient postanowił obciąć proponowaną pensję o 10%. Przeczytałam z rozbawieniem, odpisałam, że ja jednak nie jestem zainteresowana współpracą i proszę o zaprzestanie dalszych kontaktów.

Wygląda na to, że odpuścili.

Rekruter

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (202)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…