Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90633

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kiedy weszły w użycie światła do tzw. jazdy dziennej (świecą TYLKO z przodu co ważne dla historii), odnoszę wrażenie że kierowcy w ogóle zapomnieli że istnieją też światła mijania, nie mówiąc już o drogowych czy przeciwmgielnych.

Kilka dni temu na trasie E67 w okolicach Wrocławia lał naprawdę ulewny deszcz. Widoczność - w granicach góra kilkunastu metrów, wodny pył z opon w powietrzu, na szybach krople jakby ktoś wiadrem polał, wycieraczki nie dawały rady. Jak myślicie - ile samochodów miało włączone normalne światła? Może co piąty. Reszta toczyła się na tych dziennych, w pogardzie mając fakt że z tyłu widać ich po zbliżeniu na mniej niż 10 metrów. Co przy prędkości nawet 80 km/h dawało dosłownie kilka sekund na wyhamowanie i ewentualną zmianę pasa. Oczywiście o ile lewym nie ciął jakiś samobójca grubo ponad setkę, oczywiście też na tych mętnych dziennych świeczkach.

Próbowałem kilka razy po dojechaniu pomrugać długimi żeby zwrócić na siebie uwagę kierowcy, a po wyprzedzeniu wyłączałem i włączałem tylne światła. O co chodzi załapał tylko JEDEN - jakiś Czech - widziałem w lusterku że włączył normalne. Reszta w ogóle nie skojarzyła że właśnie uniknęli zaparkowania w zadku przez brak świateł z tyłu. Potem dałem już sobie spokój.

Zresztą na co dzień deszcz jest niepotrzebny dla podniesienia adrenaliny. Wystarczy w nocy skręcić z oświetlonej latarniami głównej drogi w boczną. Zanim oczy się przyzwyczają po kilku metrach można prawie nadziać się na toczącego bałwana bez świateł z tyłu.

samochód światła

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (127)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…