Na fali historii studenckich.
Na szczęście takie zachowania były tylko na licencjacie. Większość prosto po szkole średniej wciąż chyba sądziła, że każdy będzie za nich wszystko załatwiał. Przypadła mi rola starościny. Żebyście wiedzieli jak to wyglądało.
Tak, ja byłam od kontaktowania się z kadrą oraz innymi starostami, dodatkowo przed każdą sesją zamieszczałam na grupie rozkład egzaminów, bo a może coś gdzieś komuś umknęło.
O co grupa miała pretensje?
- nie udostępniłam swoich notatek lub opracowań (na jakiej podstawie miałam to robić?)
- nie przypomniałam o egzaminach (patrz wcześniej, zawsze był rozkład wrzucony),
- nie latałam za poszczególnymi ludźmi, aby mieli podpisane karty (skoro była informacja gdzie i kiedy na nie czekam no to ty masz przyjść do mnie, bo to ja poświęcam swój czas, żeby wpisy były od razu dla całej grupy, a ty masz wtedy wolne).
- po zrezygnowaniu z funkcji wielkie zdziwienie, że nie ma chętnego, aby zostać i załatwiać wpisy. Starano się wrobić mnie po raz kolejny. Sorry, ogarnęłam swoje, a reszta mnie nie obchodziła
- już po obronie, gdy nadchodził kolejny termin, część osób próbowała wyciągnąć ode mnie gotowe, opracowane pytania.
Dość szybko zrezygnowałam z funkcji. Uznałam, że nie będę użerać się z ludźmi, którzy mając wszystko załatwione i podane na tacy jeszcze mają jakiekolwiek pretensje.
Na szczęście takie zachowania były tylko na licencjacie. Większość prosto po szkole średniej wciąż chyba sądziła, że każdy będzie za nich wszystko załatwiał. Przypadła mi rola starościny. Żebyście wiedzieli jak to wyglądało.
Tak, ja byłam od kontaktowania się z kadrą oraz innymi starostami, dodatkowo przed każdą sesją zamieszczałam na grupie rozkład egzaminów, bo a może coś gdzieś komuś umknęło.
O co grupa miała pretensje?
- nie udostępniłam swoich notatek lub opracowań (na jakiej podstawie miałam to robić?)
- nie przypomniałam o egzaminach (patrz wcześniej, zawsze był rozkład wrzucony),
- nie latałam za poszczególnymi ludźmi, aby mieli podpisane karty (skoro była informacja gdzie i kiedy na nie czekam no to ty masz przyjść do mnie, bo to ja poświęcam swój czas, żeby wpisy były od razu dla całej grupy, a ty masz wtedy wolne).
- po zrezygnowaniu z funkcji wielkie zdziwienie, że nie ma chętnego, aby zostać i załatwiać wpisy. Starano się wrobić mnie po raz kolejny. Sorry, ogarnęłam swoje, a reszta mnie nie obchodziła
- już po obronie, gdy nadchodził kolejny termin, część osób próbowała wyciągnąć ode mnie gotowe, opracowane pytania.
Dość szybko zrezygnowałam z funkcji. Uznałam, że nie będę użerać się z ludźmi, którzy mając wszystko załatwione i podane na tacy jeszcze mają jakiekolwiek pretensje.
studia
Ocena:
136
(140)
Komentarze