Historia opowiedziana mi przez brata. Wyjechali gdzieś tam w dwie pary - brat z żoną i jakiś kumpel ze swoją drugą połówką. Jechali sobie spokojnie samochodem, gdy ujrzeli, według słów brata, że "jaka dziewczynka idzie jak zombie, o tak" - tutaj brat zademonstrował dziwny chód, charakteryzujący się jak największym oszczędzaniem jednej nogi. Zaparkowali w pierwszym nadającym się do tego miejscu i wydelegowali ładniejsze połowy do sprawdzenia, czy może dziecko nie potrzebuje pomocy.
Okazało się, że dziewczynka jeżdżąc na hulajnodze złamała nogę i teraz usiłuje wrócić do domu. Nie chciała wsiąść do samochodu, ale pozwoliła się odprowadzić do mieszkania.
Gdzie piekielność? Zanim towarzystwo przejechało i znalazło miejsce do zaparkowania, dziewczynkę minęło jakieś 30 osób. Nikt nawet nie spojrzał na zapłakane, kulejące dziecko...
Okazało się, że dziewczynka jeżdżąc na hulajnodze złamała nogę i teraz usiłuje wrócić do domu. Nie chciała wsiąść do samochodu, ale pozwoliła się odprowadzić do mieszkania.
Gdzie piekielność? Zanim towarzystwo przejechało i znalazło miejsce do zaparkowania, dziewczynkę minęło jakieś 30 osób. Nikt nawet nie spojrzał na zapłakane, kulejące dziecko...
Ocena:
110
(124)
Komentarze