Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90762

przez ~Szymek ·
| Do ulubionych
Historia Cranberry https://piekielni.pl/90750# skłoniła mnie od opisania sytuacji po jakiej odechciało mi się komukolwiek pomagać.

Historia zdarzyła się jakoś o tej porze roku w 2011 lub 2012 w Anglii. Mieszkałem wtedy w dużym mieście Birmingham, jakieś 200 km na północ od Londynu, i posiadałem auto z dość dużym bagażnikiem, po angielsku nazywa się to „estate” a po polski „kombi” z racji pracy, narzędzi i materiałów jakie musiałem wozić. Raz na jakiś czas pomagałem znajomym coś przewieźć bo w bagażniku mieściło się sporo gratów, a po złożeniu tylnych siedzę to i lodówka 1.5 metra spokojnie wchodziła.

Pewnego razu zgłosiła się do mnie taka znajoma nazwijmy ja Ela z prośbą o przywiezienie jej kuzynki i chłopaka z lotniska Heathrow w Londynie z bagażami. Zaskoczyło mnie to dlaczego młodzi ludzie przylatują akurat na drogie Heathrow jeśli można taniej na Luton, bo nie widza dla siebie przyszłości w Polsce i chcą zarobić sobie za granica.

Kuzynka nazywa się powiedzmy Iza, ma chłopaka i jeszcze ktoś z rodziny jej chłopaka miał przyjechać. Ela zadzwoniła do Izy i pogadaliśmy jak sprawa wygląda,ba wygląda tak, że oni jada pierwszy raz za granicę, angielski znają tylko taki szkolny, boją się zgubić w obcym kraju, więc prośba, żeby ich ktoś z bagażami odebrał z lotniska i zawiózł pod wskazany adres w Birmingham.

Powiedziałem, że ja owszem mam auto z pojemnym bagażnikiem, ale odległość w jedną stronę to jakieś 200 km i jeśli już to bardziej w weekend, bo w tygodniu ja pracuję przez agencję, więc nie opłaca mi się tracić dnia. Oni na to, że w weekend bilety dużo droższe niż w środku tygodnia, a lecą droższą linią, a nie tanią, bo wylot jakoś po 12-stej, przylot do Londynu przed 17-stą, chyba 16:30, więc się wyśpią z rana, dojadą na Okęcie, bo na Luton to wyloty są 6 rano czy jakoś tak to za wcześnie, do tego ich bilety są droższe, ale mogą zabrać więcej bagażu i nawet 24h przed wylotem mogą zmienić datę lub odwołać wylot i dostać refundację.

Zasugerowałem, że taniej, by było jakby z Heathrow pojechali linią National Express do Birmingham, są bezpośrednie połączenia, a ja bym ich odebrał z dworca w Birmingham i zawiózł gdzie chcą w Birmingham, wyszłoby taniej.


Iza na to, że boją się zgubić, woleliby, żeby ktoś ich odebrał z Heathrow i od razu zawiózł gdzie trzeba i za to zapłacą. Dziwna sprawa dla mnie, bo skoro ludzie słabo znają język, to raczej pójdą do prac gdzie się mało zarabia, typu magazyny i fabryki, gdzie zmiany zaczynają się 6 rano i dojechać trzeba, więc to nie jest praca dla śpiochów co lubią sobie pospać i jeszcze trzeba dojechać do pracy i się nie zgubić.

Iza na to, że zwrócą mi koszty dojazdu na lotnisku za benzynę i pół dniówki, bo musiałbym skończyć moją pracę o 12-stej o dojechać na Heathrow co zajmie minimum 2h. Do tego dołożą mi coś za fatygę i przywiozą butelkę jakiegoś dobrego alkoholu.

Wymieniliśmy się numerami telefonów, Ela dostała na e-mail moje zdjęcie, która przesłała Izie, żebyśmy się rozpoznali po przylocie. Ustaliliśmy, że w razie jakichś zmian informujemy się wzajemnie.

W pracy załatwiłem wolne pół dnia na dzień ich przylotu, kilka dni przed przylotem wysłałem sms do Izy z pytaniem czy wszystko aktualne, dostałem odpowiedz, że wszystko OK, "do zobaczenia w Londynie za kilka dni".

Dzień przed ich przylotem znów wysłałem sms z pytaniem czy wszystko aktualne i nie dostałem odpowiedzi, zadzwoniłem i telefon Izy był wyłączony.

Następnego dnia wysyłałem smsy do Izy, bez odpowiedzi, dzwoniłem do niej i telefon był wyłączony to miałem zagwozdkę czy mam jechać po nich na to lotnisko czy nie, czy coś się im stałom W końcu telefon może się zepsuć, może być ukradziony, może mieli wypadek. Zadzwoniłem do Eli z pytaniem czy coś wie, ona że nie, więc spróbowała dodzwonić się do Izy i tak samo – telefon wyłączony. Nie wiadomo co robić.

Poprosiłem Elę, żeby się skontaktowała z rodziną w Polsce, co się dzieje, bo ja nie wiem czy jechać po nich czy nie jechać. Nie chciałbym, żeby oni przyjechali, a tu nie ma ich kto odebrać, jak to było u Kargula i Pawlaka w Chicago, że wysiedli na lotnisku a tu ich nikt nie odebrał „weź tu siadaj i płacz”.

O 12-stej skończyłem pracę, pojechałem do domu, opróżniłem bagażnik z narzędzi, przebrałem się i pojechałem do Londynu.

Byłem na czas, samolot przyleciał na czas, ale oni nie wyszli, a stałem z wielką kartką i napisem, żebyśmy się rozpoznali, telefon Izy dalej był wyłączony.

Zadzwoniłem do Eli niech dzwoni do rodziny w Polsce co się dzieje, bo ja na nich czekam i nie wiem czy oni przylecieli czy nie, bo może są gdzieś na tym lotnisku i nie mogą mnie znaleźć.

Ela w końcu przez swoją mamę w Polsce ustaliła, że kuzynka jednak nie wyleciała, coś im się odwidziało, mieli jakąś inną opcję, ale niepewną tylko, że ta druga opcja im wypaliła, więc nie polecieli do Londynu.

Szlag mnie trafił, bo nie zdarzył im się żaden wypadek, choroba, inne nagle nieszczęście które by usprawiedliwiło.

Przecież można było mnie odwołać jak ustalaliśmy, straciłem pól dnia zarobku, benzynę na jakieś 400 km, kilka £ za parking na lotnisku i czas.

Zero przeprosin ze strony Izy i oczywiście zero zwrotu straconych pieniędzy.

Ela coś tam przepraszała za nich, bo jej głupio było, ale ona nic nie jest winna.

Po tym wszystkim zastanawiałem się o co takim ludziom chodzi, nawet jak nie byli pewni tego wyjazdu do Anglii to mogliby powiedzieć, że mają inną opcję, odwołać mnie nawet dzień przed wyjazdem. A tu nic, wyłączony telefon, i niech tam ktoś się fatyguje setki km, ponosi koszty i ich to nic nie obchodzi.

Być może nawet nie kupili tych biletów tylko czekali, aż ta druga opcja wypali.

Po tym zostałem skutecznie wyleczony z pomagania komukolwiek i wyjazdów na lotnisko.

pomaganie nierzetelni ludzie

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…