Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#90791

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Próbowałam dodać już trzy komentarze pod historią o porysowanych drzwiach wejściowych do mieszkania, ale chyba nie umiem w piekielnych, więc opiszę swoją sytuację po prostu tutaj. W komentarzach do tamtej historii rozgorzała dyskusja na temat drzwi otwierających się na zewnątrz w korytarzu, nie zachowujących 1,4 m odstępu od ściany korytarza po otwarciu, czyli niezgodnych z ppoż.

W moim bloku jest jedna klatka schodowa i na każdym piętrze jest jeden krótki korytarz w lewo i długi korytarz w prawo. Praktycznie każde piętro dorobiło sobie drzwi do tych korytarzy, zamykane na klucz. Czyli ja, mieszkając w krótszym korytarzu po lewej, wychodzę z mieszkania najpierw do części korytarza odciętej od innych drzwiami, do których klucz mam tylko ja i właściciele dwóch pozostałych mieszkań po tej stronie klatki. Kiedy się wprowadziłam, drzwi wejściowe do mieszkania otwierały się do środka, ale zainspirowani sąsiadem z naprzeciwka, który swoje drzwi przełożył, też je przełożyliśmy. Za naszymi drzwiami nie ma już nikogo, kto mógłby się obok nich ewakuować, natomiast otwierane do wewnątrz blokowały drzwi do łazienki z piecykiem gazowym, więc takie rozwiązanie wydawało się też bezpieczniejsze. Mam niestety na piętrze sąsiadkę hobbystkę, która pasjami zgłasza innych mieszkańców bloku do administracji w różnych tematach. A to remont trwa za długo (mimo że w dozwolonych godzinach, nie naruszając ciszy nocnej), a to coś innego. Taka lokalna aktywistka. Ponoć przez jakiś krótki okres sama robiła karierę w administracji, stąd chyba ta nadgorliwość. Sama administracja dzwoni zazwyczaj z góry przepraszając, widać, że są zachowaniem sąsiadki zmęczeni, ale „muszą jakoś zareagować”. No i, jak się łatwo domyślić, dzięki życzliwości aktywnej społecznie sąsiadki, dostaliśmy z administracji informację, że mamy przełożyć drzwi, bo nie zachowują przepisowego 1,4 m do ściany korytarza. Skonsultowaliśmy temat ze znajomymi strażakami, którzy usiedli, przestudiowali i znaleźli kruczek - przepis mówi, że ta minimalna odległość nie dotyczy drzwi wyposażonych w urządzenie samozamykające. Kupiliśmy samozamykacz, zainstalowaliśmy, posłaliśmy informację wraz z opinią strażaków do administracji, podziękowali i zamknęli temat. Sympatyczna sąsiadka napatoczyła się na nas jeszcze raz i łzawym tonem opowiedziała mojemu tacie jak to ona się martwi o te drzwi, bo to takie niebezpieczne, bo co jakby kiedyś przyszło do nas jakieś dziecko, zapukało, a my otwierając drzwi je uderzymy, moglibyśmy je przecież zabić!

Nie zapytaliśmy jak dziecko miałoby się dostać do wydzielonej części korytarza przez zamknięte na klucz drzwi (które swoją drogą już nie stanowią dla sąsiadki problemu, mimo że realnie utrudniają ewakuacje całemu korytarzowi). Nie zapytaliśmy też po co jakieś dziecko miałoby do nas przyjść. Wydawało nam się, że nie ma sensu pytać o logikę kogoś, kto uważa, że można zabić kogoś drzwiami otwierającymi się na zewnątrz (samym impetem otwarcia ich).

Rozumiem, że znacie przepisy i stąd Wasze zbulwersowanie w komentarzach pod tamtą historią, ale są czasem takie sytuacje, w których przepis nie ma sensu, a mimo to obowiązuje. Co do argumentów o wyważaniu drzwi, że łatwiej jak się otwierają do środka - gdyby o to chodziło w tym przepisie, to nie byłoby tego zapisu, ze przy odpowiedniej odległości od ściany albo samozamykaczu, jest ok. W mojej konkretnej sytuacji np. gdyby z jakiegoś powodu drzwi do łazienki zablokowały drzwi wejściowe, to wyważenie ich wcale nie byłoby łatwiejsze.

Bloki

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (17)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…