Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90823

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność w pracy, spowodowana jednym tylko człowiekiem.
Mamy takiego współpracownika, całkiem rozgarniętego w swoich obowiązkach, ale życiowo - totalnie nie.

Chłop lat prawie czterdzieści, dwójka dzieci wczesnoszkolnych na stanie. Co miesiąc przeziębiony. Na każde kaszlnięcie biegnie do lekarza po antybiotyk, po czym spokojnie wraca do pracy. "Jestem na antybiotyku, więc nie zarażam". Snuje się marny taki, kicha, kaszle na wszystkich. Teoretycznie powinien wiedzieć, że antybiotyk to na bakterie, no i w nadmiarze kasuje odporność - człowiek ten podobno studiował biologię.

Dwójka dzieci wczesnoszkolnych też robi w tym niezłe zamieszanie, bo jak to dzieciaki w takim wieku, przynoszą do domu z przedszkola/szkoły wszystkie choróbska. Średnio raz na dwa tygodnie słyszymy, że któreś z dzieciaków coś brzydko kaszle. Następnie co któryś raz kaszle i nasz kolega. Później kaszlemy i my, wysypując się jak domino na zwolnienia lekarskie. Firma jest niewielka, więc brak nawet dwóch osób naraz jest mocno problematyczny.

Ja po dwóch covidach, z rozwaloną tarczycą i paroma innymi zazębiającymi się przypadłościami każdą chorobę przechodzę o wiele gorzej, niż jeszcze dwa-trzy lata temu i uziemia mnie na jakieś dwa tygodnie. Mamy też pracownika, który ma chorobę autoimmunologiczną (musi brać leki obniżające odporność, więc każde przeziębienie jest jak mały wyrok). Czy na kaszlącego kolegę działają te argumenty? Ależ skąd.

Na dzień dzisiejszy całą już firmą prowadzimy wyliczenia i właśnie kończy się piąty tydzień z rzędu paskudnego kaszlu kolegi.

Żałuję, że pracodawca nie ma prawa, żeby takiego pracownika wyprosić do domu.

miejsce pracy

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 150 (172)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…